czwartek, 7 grudnia 2017

5 sposobów, żeby oderwać się od rodzicielstwa i przewietrzyć głowę

Znasz takie dni, kiedy masz ochotę trzasnąć drzwiami i zniknąć? Kiedy zastanawiasz się, co mogłabyś robić, gdyby nie urocza gromadka u Twego boku?

Ja tak. Temat wraca jak bumerang. Rodzic i jego potrzeby, dziecko i jego potrzeby. Jak znaleźć równowagę? Każdy w zasadzie wie, co powinien robić. W teorii jesteśmy prymusami. To jak to się dzieje, że kiedy przychodzi co do czego, dopuszczamy do sytuacji, w których zaburzamy proporcje i totalnie zaniedbujemy siebie? A takie zaniedbanie prowadzi w szybkim tempie do ogromnego wzrostu frustracji i wybuchu.

Co wobec tego robić, żeby nie zapominać o utrzymywaniu tej arcyważnej równowagi?

1. Zmiana otoczenia, oderwanie od rutyny

Czasem nie chwila, a właśnie kilka godzin bądź nawet cały weekend! Najpierw ułóż sobie w głowie jedno: proszenie o pomoc to również forma dbania o siebie i rodzinę, to właśnie poszukiwanie równowagi. W takiej rodzinie jak moja, wyrwanie się na weekend oznacza poproszenie o pomoc w opiece nad trójką dzieci i pozostawienie mężowi całego domu na głowie. Jednak, może warto?
Jestem właśnie w takim momencie. Czuję się ekstremalnie przytłoczona tym, co na siebie wzięłam. Czuję, że zaniedbuję dzieci i siebie. Potrzebuję się wyrwać. ALE... może to dobra okazja do podreperowania i zaopiekowania się relacją z najstarszą?

Macie takie miejsce, gdzie ładujecie akumulatory? Ja tak. Jak już ogarnę powierzenie opieki nad dziećmi, bukuję bilet na pociąg i pędzę do Warszawy. Dom mojej kuzynki, mentalnej i duchowej siostry, zawsze na mnie czeka.

2. Planowanie zmiany otoczenia i oderwania od rutyny

Nawet jeśli rozum podpowiada: i tak nie masz pieniędzy na wyjazd; i tak nie uda Ci się wyrwać - posłuchaj serca! Planuj, zrób dogłębny research, gdzie chciałabyś pojechać. Obejrzyj to miejsce, sprawdź każdy możliwy szczegół. Poprowadź nawet proces rezerwacyjny biletów na pociąg. Pozwól sobie poruszyć wyobraźnią i odpłynąć wraz z nią tam, gdzie mogłabyś znaleźć spokój i relaks. To czasem wystarczy... Mnie to ostatnio uratowało zdrowie psychiczne. Samo planowanie wyjazdu, emocje z tym związane, namiastka emocji, które mógłby ten wyjazd przynieść - to wszystko przywróciło mi równowagę. Przypomniałam sobie, co jest dla mnie ważne i skąd przyszła frustracja. Polecam!

3. Chwila luksusu i zapomnienia w warunkach domowych

Okej, powiecie: "nie mam takiej opcji", "to niemożliwe". Tak się czasem dzieje. Jeśli Twój twardy realizm nie pozwala na takie ekscesy, spróbuj podarować sobie chwilę luksusu, jak to mawiano w znanej reklamie tv. Zapal świecę zapachową, zgaś światło, puść miłą dla ucha muzykę, usiądź w fotelu. A może przenieś tą scenę to łazienki i zażyj relaksującej kąpieli? A może posłuchaj dźwięków natury: szumu morza, lasu, śpiewu ptaków. Wyobraź sobie, że jesteś tam, gdzie na żywo możesz wysłyszeć te wszystkie dźwięki. Czasem wystarczy chwila, by odnaleźć odprężenie.

4. Co by było, gdybym nie miał/a dzieci? Rozmowa z przyjacielem/przyjaciółką

Czasem prowadzę taką rozmowę z przyjaciółką - co my byśmy robiły, gdybyśmy nie miały teraz dzieci? Snujemy różne wizje. Ale każda zanurzona jest w luzie, braku pośpiechu, lenistwie. Spróbujesz?

5. To Twój sposób - taki, który pomaga tylko Tobie. Podzielisz się nim ze mną?

piątek, 1 grudnia 2017

Rodzeństwo, konflikt i co dalej?

Znacie to uczucie, gdy po raz kolejny z dziecięcego pokoju dobiegają Was krzyki, piski i obelgi? Jedyne, co pojawia się w głowie to: "znowu". Jak wspomóc dzieci w konflikcie? Wkraczać czy nie, być blisko czy uciekać?

Dzieci, w których szaleją emocje, często przekraczają linię, która oddziela je od możliwości samodzielnego poradzenia sobie z trudnością. Przechodzą w obszar, w którym potrzebna jest pomoc rodzica. W takich sytuacjach (na pewno bezbłędnie je rozpoznajecie) wkraczajmy i wspierajmy nasze dzieci. W każdej inne sytuacji, bądźmy blisko, w pogotowiu, pełni uważności. Dzieci dadzą nam znać wprost lub mniej bezpośrednio, że czas na naszą interwencję. Jak daleko powinna ona sięgać? Nie za daleko..

Podstawową zasadą obcowania z dziećmi jest przestrzeń. Dzięki temu dajmy im możliwość ukojenia emocji. Warto wstrzymać dzieci w wyścigu do tego, kto pierwszy opowie, co się wydarzyło. Ukojmy pierwsze wzburzenie. Wtedy tworzy się bezpieczna przestrzeń do rozmowy. Pomocna może okazać się metoda, która bazuje na mikro-kręgach. To bardzo ciekawy sposób na przeprowadzenie dzieci przez konflikt, a jednocześnie nauka konstruktywnego szukania rozwiązań. Czterolatek i sześciolatka w pełni radzą sobie z jej strukturą, młodsze dzieci mogą potrzebować większego wsparcia bądź uproszczenia. Niewątpliwą wartością tego postępowania jest nauka empatii, wzajemnego słuchania i słyszenia. W pierwszej chwili dajemy głos jednemu z dzieci, pytamy o to, co według niego zdarzyło się przed chwilą. Drugie dziecko, co naturalne, próbuje wchodzić w słowo i korygować relację. Tutaj potrzebny jest dorosły moderator, który zadba o to, by relacjonujący miał pełnię przestrzeni, a drugie dziecko słuchało ("widzę, że też chcesz opowiedzieć. teraz słuchajmy co mówi X. Za chwilę opowiesz Ty")Dopiero po zakończeniu całej historii, pytamy drugiego uczestnika zajścia, jak on widzi tą sytuację i co się wydarzyło. Motywujemy poprzednika do wysłuchania brata lub siostry. Moje dzieci, często chcą mówić o tym drugim. Mocno pracuję, by skupiały się na sobie, znalazły w sobie emocje i je nazwały. Odnalazły potrzeby i je nazwały z moją pomocą. Odrywam ich od drugiej rodzeństwa, skupiam ich na sobie. To jest punkt wyjścia.

Kolejnym etapem jest pytanie o to, co chciałaby usłyszeć druga osoba (brat/siostra). To pomaga dzieciom przekierować uwagę z siebie na rodzeństwo i teraz dać sobie szansę usłyszeć, co dla brata lub siostry jest ważne. To cenna nauka dla dzieci, mówiąca o tym, że w relacji dwie strony są ważne.
W tym miejscu jest przestrzeń, by zapytać: "jak myślisz, co jest ważne dla Twojej siostry/Twojego brata?, "co on by teraz chciał?"

Po wysłuchaniu wzajemnie swoich potrzeb, pytamy: "jak teraz można rozwiązać tą sytuację?"
Oddajemy tym samym sprawczość dzieciom. To one generują pomysły - młodsze mogą potrzebować wsparcia. Rolą rodzica jest zebrać wszystkie pomysły, nawet te, które pozornie wydają się dorosłemu absurdalne. Selekcjonując je na lepsze i gorsze, zabieramy dzieciom poczucie sprawczości.

Przeprowadzanie dzieci przez konflikt w ten sposób pomaga im uspokoić emocje. Dzieci czują się wysłuchane. Mają poczucie akceptacji własnych uczuć. Dowiadują się też, że są ważne dla brata/siostry. W końcu - same proponują rozwiązania i budują swoje poczucie skuteczności.

Jestem ciekawa jak Ty postępujesz, gdy Twoje dzieci się kłócą? Daj znać, jeśli wypróbujesz powyższą strategię.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Prawa dziecka

20 listopada obchodzimy ogólnopolski dzień praw dziecka. Pomyślałam, że to idealna okazja, by przypomnieć sobie, jakie dzieci mają prawa. Przypominam sobie i Wam. Nic tak dobrze nie pomaga przywrócić równowagi w rodzicielstwie. Kiedy wydaje mi się, że moje życie to operacyjne ogarnianie rzeczywistości (zawożenie, odwożenie, przygotowywanie posiłków, składanie pranie, wieszanie pranie, pranie prania), lubię przypomnieć sobie, co jest na prawdę ważne. Wtedy wykonuję te czynności mając przed sobą długofalowy cel - szczęśliwe życie mych dzieci.

Zatem, oto siedem głównych, podstawowych, fundamentalnych praw dziecka, o których nie możesz zapomnieć.

1. Bezwarunkowa miłość

Kochajmy nasze dzieci tak, by zawsze czuły moc tego uczucia. Niech zawsze wiedzą, że mogą na nas liczyć. Działajmy tak, by nasze dzieci, niezależnie od tego co zrobiły, powiedziały lub pomyślały, były przekonane o sile naszej miłości.

2. Szacunek

Chcesz, by inni Cię szanowali? Dbasz o to? Zależy Ci na tym? Twoje dziecko ma takie samo potrzeby. Pragnie być dla Ciebie równorzędnym partnerem. Mówi innym językiem, patrzy na świat innymi okularami, jednak tak samo ja Ty czuje i odbiera emocje.

3. Autonomia

Możliwość decydowania o sobie to wartość dla każdego. Dzieci potrzebują autonomii do prawidłowego rozwoju. Szanujmy i akceptujmy decyzyjność naszych dzieci.

4. Poczucie sprawczości

Dzieciaki chcą wiedzieć, że to, co robią ma realny wpływ. Chcą same kreować swój świat.

5. Swobodna zabawa

Ocean możliwości, inspiracji dla rozwoju. Pamiętajmy o tym, że dzieci w ten sposób poznają świat. Nieskrępowana zabawa to klucz do poznania świata. Nie pozwólmy wtłoczyć naszych dzieci tylko w zorganizowane zajęcia.

6. Nieskrępowany rozwój

Dzieciaki mają w sobie potencjał, są zaprogramowane, by przeć do przodu, zdobywać coraz to nowsze umiejętności, szlifować kompetencje. Nie hamujmy ich, pozwalajmy na samodzielność i odkrywanie.

7. Poczucie bezpieczeństwa

Na końcu listy, chyba tylko dla podkreślenia wagi. To podstawowa wartość, którą powinniśmy się kierować, gdy budujemy relację z dziećmi. Kiedy są bezpieczne, mogą zatopić się w morzu rozwojowych możliwości i czerpać z nich garściami.

czwartek, 16 listopada 2017

Trudne sprawy

W ostatnim czasie stanęłam przed trudnym zadaniem - wsparcia rodziców w rozmowie z ich dziećmi o śmierci koleżanki z przedszkola. Zadanie trudne, lecz jednocześnie, niesamowicie ważne. Podjęłam się bez wahania. Miałam poczucie, że największego wsparcia potrzebują rodzice. Nasze dorosłe lęki, będące wypadkową indywidualnych doświadczeń i myśli, potrafią utrudnić rozmowę z dzieckiem.

Śmierć to tylko jeden z trudnych tematów. Pojawia się również rozstanie, rozwód, przeprowadzka. Wszystko to, co budzi lęk u dorosłego, dostaje etykietę 'trudne'. Moment, w którym ta etykieta słabnie, to czas, kiedy dorosły radzi sobie ze swoimi emocjami w stosunku do tematu. To moment, kiedy potrafi unieść ciężar trudności i spojrzeć w przyszłość bez lęku. To też moment, w którym jest gotowy na rozmowę z dzieckiem. Wcześniej - bardzo prawdopodobne jest, że przekaże dziecku swoje emocje. Dzieci czytają z nas, dorosłych, jak z książki. Przeglądają się w nas. Kiedy czujemy lęk, widzą go i biorą. Myślą, że skoro my go czujemy, to one też powinny.

Jeśli już uporałaś/uporałeś się ze swoimi emocjami, czas zastanowić się, jak na świat patrzy Twoje dziecko. Co obecnie widzi, gdy patrzy przed siebie? W jaki sposób interpretuje otaczającą go rzeczywistość? Jeśli chcesz się tego dowiedzieć, wykorzystaj najlepszy kanał komunikacji z dzieckiem - zabawę. Dla młodszych dzieci będzie to zabawa ludzikami, autkami, kukiełkami. Starsze mogą wcielać się w role. Nie jest ważne jak to zrobisz, najważniejsze, byś pozwolił dziecku zatopić się w jakąś postać i oddać jej wszystkie emocje, które z nim drzemią. W ten sposób możesz uzyskać dostęp do percepcji dziecka. Dowiesz się, czy dziecko wie co to jest rozwód, rozstanie czy śmierć. To będzie Twój punkt wyjścia. Na tym fundamencie możesz budować dalsze kroki. Pamiętaj, dzieci na każdym etapie rozwoju mają swoją, określoną gotowość do przyjmowania treści. Jeśli powiesz im coś zbyt trudnego, nie wezmą tego. Po prostu, ich zdolności poznawcze nie będą wystarczająco wysokie, by przyswoić tą wiadomość - wobec tego ją ominą. Może być też tak, że treść będzie zbyt trudna, więc się od niej odgrodzą. Po prostu będą udawać, że tego nie ma.

Tutaj nie ma jednej recepty - ale jest jedna dobra rada. Bądź uważny/uważna. Obserwuj dziecko, w jaki sposób przyjmuje treści i bądź obok. Kiedy wiesz już jak dziecko widzi śmierć - możesz przejść dalej. Pamiętaj - omawiaj też emocje, które naturalnie pojawiają się przy stracie bliskiej osoby. Mów o smutku i tęsknocie. Wymyśl sposób na ukojenie tych uczuć.

Podsumowując:

1. Poradź sobie ze swoimi emocjami w tym obszarze, znajdź równowagę.
2. Poznaj perspektywę dziecka - nawiąż z nim pozawerbalną komunikację poprzez zabawę. Dowiedz się jak rozumie dany temat, jaką ma o nim wiedzę.
3. Wprowadzając temat możesz najpierw wykorzystać do tego bajkę. Zyskasz więcej informacji o tym, jak dziecko widzi ten temat.
4. Nie zagadaj dziecka - powiedz mu: "Twoja babcia umarła. Czy wiesz co to znaczy?"
5. Poczekaj na przyswojenie tej informacji. Dziecko często potrzebuje wielu godzin/dni, by przetworzyć daną treść. Na pewno wróci do Ciebie, by pogłębić temat. Zapewnij, że jesteś obok i zawsze może spytać, o to, co go ciekawi.
6. Bądź uważny/uważna.

A jeśli masz pytania - pisz.
Powodzenia.



piątek, 3 listopada 2017

Rozstanie, rozwód, separacja - ja rozmawiać o tym z dziećmi?

Rozstać się czy być ze sobą dla dobra dzieci? Co będzie lepsze? Może powinniśmy udawać szczęśliwą parę, by nie psuć dzieciom dzieciństwa? To pewnie tylko niektóre pytania pojawiające się w głowie rodziców, którzy rozważają rozstanie. Wielokrotnie miałam okazję towarzyszyć rodzicom w rozstaniu, przeprowadzając ich przez ten proces wraz z dziećmi.

O czym należy pamiętać, jeśli chcemy się rozstać z partnerem/partnerką?

1. Ostudź emocje.

Wspierający dorosły to taki, który przetrawił już dany temat. Poznał wszystkie towarzyszące mu emocje, zaakceptował je. Potrafi w spokoju rozmawiać z partnerem. Potrafi usiąść obok niego i porozmawiać o tym, co ważne dla wspólnych dzieci. Jeśli czujesz w sobie złość i żal do partnera, nie potrafisz z nim rozmawiać bez uderzających falami emocji - poczekaj. To nie jest moment, by wspierać dzieci w zmianie w rodzinie.

2. Poznaj perspektywę dziecka.

To wstęp do przygotowania się do rozmowy z dzieckiem. Najlepszy, jaki możesz sobie obrać. Usiądź z nim na dywanie, weź ludziki/autka/maskotki/ i pobaw się w rodzinę. Zobacz jak Twoje dziecko ją postrzega. Odwiedźcie w zabawie  rodzinę, w której rodzice nie są razem. Oddaj narrację dziecku i obserwuj, jakie słowa i czyny wciela w postaci. To pozwoli Ci w bezpieczny sposób odkryć percepcję dziecka. Nie zapomnij również o momencie rozwojowym swojego dziecka.

3. Porozmawiaj z ważnymi dla dziecka dorosłymi

Twoje dziecko chodzi do przedszkola? Jeśli tak, porozmawiaj o Waszej sytuacji z nauczycielem w przedszkolu. To pozwoli na uważną obserwację dziecka, otoczenie go większym wsparciem. Pozwoli wychwycić momenty, które mogą wskazywać na to, że pojawiają się trudności emocjonalne. Współpraca z przedszkolem to w istocie wspieranie się wszystkich ważnych elementów systemu dziecka.

4. Wspieraj w uczuciach pojawiających się w związku ze zmianą.

Dzieci różnie mogą reagować na rozstanie rodziców. Przygotuj się na większe wybuchy emocji, więcej złości. Może pojawić się agresja fizyczna i werbalna, większy smutek, wycofanie. Małe dzieci komunikują się ze światem głównie ciałem. Kiedy nie radzą sobie z emocjami, mogą somatyzować: boli je brzuch, moczą się w nocy, obgryzają paznokcie, skubią skórki. Zwróć na to uwagę. Pokazuj jak obniżać napięcie emocjonalne. Interpretuj emocje dziecka, akceptuj je. "Jest Ci przykro, smutno. To normalne, że to czujesz. Jestem obok. Możesz na mnie liczyć".

5. Pielęgnuj więzy rodzinne.

Rozstanie dotyczy dorosłych. To dorośli decydują, że nie chcą być już parą/małżeństwem. Nie rezygnują tym samym z bycia mamą i tatą. Pozwólcie więc swoim dzieciom mieć dalej rodzinę. Umawiajcie się wspólnie na rodzinne wyjścia. Nie dzielcie dzieciom świata na świat mamy i taty. Umożliwiajcie im dalej obserwowanie jak zachowują się rodzice, jak funkcjonują rodziny.

Pamiętaj, to, w jaki sposób się rozstajesz to jednoczesne budowanie definicji rozstania w rozwijającym się umyśle dziecka. Dzięki Tobie może ono dowiedzieć się, że rozstanie nie oznacza wojny. To Ty masz wpływ na to, jakie wnioski wyciągnie Twoje dziecko.

poniedziałek, 30 października 2017

Głodny, zły, samotny czy zmęczony? Metoda Daniela Siegla

W sytuacjach, w których napięcie w relacji z dzieckiem rośnie, łatwo jest przeoczyć moment, w którym dziecko jest skłonne podjąć współpracę. Naturalne jest to, że emocje rodzica i dziecka rezonują. Napięcie się udziela. Dobrze więc, gdy rodzic zapamięta 4 pytania, które warto sobie zadać, gdy atmosfera robi się gęsta:

1. Czy moje dziecko jest głodne?
2. Czy moje dziecko jest złe/zdenerwowane?
3. Czy moje dziecko czuje się samotne?
4. Czy moje dziecko jest zmęczone, ma dość bodźców?

To tylko cztery pytania, a pozwalają na przyjrzenie się sytuacji dziecka z boku. Dają czas na opadnięcie emocji. Pierwsze z nich zwraca uwagę na aspekt fizjologiczny - głód, pragnienie, potrzeba wypróżnienia to czynniki, które mocno wpływają na dziecięcą możliwość samoregulacji.

Zdenerwowanie to taki worek, w który można wrzucić wszystko. Ja pojmuję to pytanie jako okazanie dziecku zainteresowania oraz powiedzenie mu: "to, co czujesz, jest dla mnie ważne". Starszym dzieciom pozwala też czasem ułożyć pewien logiczny ciąg ich zachowań oraz zintegrować się w sobie (jestem zły, dlatego kopnąłem brata).

Samotność to poczucie, w którym dziecko nie czuje towarzyszenia innego człowieka. W swojej percepcji pozostawione jest samo sobie i nie ma możliwości wesprzeć się w trudności.

Zmęczenie czy przebodźcowanie to częsta przyczyna trudnych zachowań dzieci. Stają się one niechętne do współpracy, a rodzic ma poczucie, że nic do nich nie dociera. Dobrze widoczne jest to przy niemowlętach, które mimo zmęczenia, nie potrafią odciąć się od nadmiaru bodźców i bezpiecznie zasnąć. Starsze dzieci mają podobnie, jednak repertuar ich zachowań jest już zdecydowanie szerszy.

Te cztery pytania to początek rodzicielskiej interwencji w przypadku dużych i trudnych emocji. Daje znakomity punkt wyjścia do dalszych działań, a ich niewątpliwą korzyścią jest możliwość własnej samoregulacji poprzez przypomnienie sobie, że dziecko nie robi nam na złość, tylko prawdopodobnie nie umie inaczej pokazać o co mu chodzi.

wtorek, 24 października 2017

Lista 7 książek obowiązkowych na początku empatycznej drogi w rodzicielstwie

Rozmawiam z wieloma rodzicami. Czasem prywatnie, czas w przestrzeni zawodowej. Najczęściej pojawiającą się kwestią jest polecenie książki, która pomoże zrozumieć istotę empatycznego towarzyszenia dzieciom.

Zapraszam Cię do przyjrzenia się mojej liście niezbędników rodzicielskich.

1. Świadome rodzicielstwo. Wychowaj szczęśliwe dziecko dzięki większej świadomości - Daniel J. Siegel, Mary Hartzell

Wspaniała, bogata w merytoryczne treści pozycja, która w przystępny sposób opowiada o neurobiologii mózgu i zachowaniu dzieci. 

2. Mądrzy rodzice - Margot Sunderland

Szczególnie wartościowa dla rodziców maluchów. Moja pierwsza pozycja w tym nurcie. Niektóre sekcje nie trafiają do mnie. Większość jest jednak wartościowa i obrazowo ukazuje jak duży wpływ na rozwój dziecka ma bliskość rodzica. Duży plus za objaśnienie podziału mózgu człowieka na trzy części: gadzią, ssaczą i mózg racjonalny. 

3. Zintegrowany mózg - zintegrowane dziecko - Daniel J. Siegel, Tina Payne Bryson

Kolejna, rewelacyjna książka o mózgu dziecka. Opisuje mechanizmy funkcjonowania, ale co najważniejsze, podpowiada ciekawe sposoby na wsparcie dzieci w ich trudnych momentach. Polecam wszystkim, a szczególnie rodzicom starszych dzieci.

4. Wychowanie bez kar i nagród. Rodzicielstwo bezwarunkowe - Alfie Kohn

Książka pokazująca jak dzieci odbierają system kar i nagród. Autor popiera je dowodami naukowymi. Przekonywująco pisze o wikłaniu dzieci w zależności emocjonalne. Równie ciekawie podpowiada, co zrobić, by dążyć z dziećmi do współpracy bez sięgania po takie metody.

5. Dorastanie w zaufaniu - Justine Mol

Krótka, acz treściwa pozycja o porozumieniu bez przemocy, empatii, wzmacnianiu motywacji wewnętrznej. Bardzo polecam!

6. Self-reg. Jak pomóc dziecku i sobie nie dać się stresowi i żyć pełnią możliwości - Stuart Shanker

Książka pokazująca inne oblicze trudnych zachowań dzieci. Autor upatruje ich przyczyny w wysokim poziomie stresu i nieumiejętnej samoregulacji. Proponuje ciekawą metodę, która pozwala inaczej spojrzeć na zachowania i emocje dzieci.

7. Twoje kompetentne dziecko - Jesper Juul

Kolejna ważna pozycja, w której autor pokazuje mądrość, z jaką dzieci idą przez świat. Zachęca rodziców do ufania swoim dzieciom, które mają w sobie kompetencje, by mierzyć się ze światem.

środa, 18 października 2017

Boję się, mamo

Boję się, mamo


Co zrobić, gdy dziecko mówi: boję się mamo/tato. Kiedy lęk jest rozwojowy, a kiedy już jest wynikiem złych doświadczeń? Czy z rozwojowym lękiem należy coś robić? Jak zachować się, kiedy wiemy, że dziecko nabyło jakiś lęk w wyniku własnych doświadczeń?


Lęki pojawiają się w życiu dziecka wraz z jego rozwojem. Bywają związane z dźwiękami, obrazami, ciemnością lub wyimaginowanymi potworami. Czasem powiązane są z nadmiarem emocji, które dziecko zbierało w ciągu dnia bądź z treściami, których było świadkiem (np. bajki w telewizji). Bywa, że dzieci, które nie wierzą we własne możliwości, boją się porażki. 

Autorzy książki Zdrowie psychiczne dziecka 0-10 lat piszą o następujących lękach związanych z wiekiem dziecka:

2      głównie lęki słuchowe (dźwięki ciężarówek, pociągów, wiertarek, grzmotów)
2,5   lęki przestrzenne (zbliżające się przedmioty, niespodziewane pojawianie się ludzi)
3      lęki wizualne (starzy ludzie, maski, czarownicy, ciemność)
4      lęki słuchowe (szczególnie silniki), ciemność
5  niewiele lęków, jeśli już to wizualne. Najczęściej jednak lęk pojawia się w kontekście uzasadnionych przypadków - obawy przed upadkiem, pogryzieniem przez psa itp.
6    dużo lęków, głównie dźwiękowych, pojawiają się też lęki związane ze światem nadprzyrodzonym (duchy)


Jak zachowywać się, by wesprzeć dziecko?

  • traktować poważnie lęki, o których mówi
  • oferować swoje wsparcie
  • dopytywać, jakie uczucia ten lęk wzbudza
  • pytać, jakie budzi odczucia w ciele
  • pytać, jakiego wsparcia oczekuje dziecko

Najbardziej pomocne okazuje się wizualizowanie lęku, nadawanie mu kształtu postaci/istoty. Wtedy można również w bezpiecznej dla dziecka opowieści, dowiedzieć się, skąd ta postać przychodzi, jak to się dzieje, że się pojawia, co mówi. 

Zaproszenie dziecka do takiej pracy nad emocjami, uruchamia inny kanał komunikacji. W pierwszej kolejności dotyka on pozawerbalnych aktywności: rysowania, lepienia, malowania. Następnie wykorzystuje bajkę, by budować komunikację z dzieckiem. Narracja niesie za sobą wiele korzyści, spośród których, bezsprzecznie, najbardziej wartościowe jest poczucie bezpieczeństwa pozwalające dziecku powierzyć narracji własne emocje. Narracja umożliwia również znalezienie sposobów, które mogą pomóc postaci uosabiającej lęk odejść. Jednocześnie, zabiegi te obłaskawiają trudne emocje, zmniejszają poziom lęku. Ta metoda pokazuje dziecku również, że jest odrębne od lęku. Lęk nie jest nim. A to ważne w procesie przepracowywania trudnych emocji.

Pamiętajmy, że niektóre dzieci będą poprzez lęk rozmawiać z nami o tym, co jest dla nich ważne. Każda emocja towarzysząca dziecku to komunikat dla otoczenia.



fot. Annie Spratt

niedziela, 15 października 2017

Model potrzeba - zachowanie czyli kilka słów o tym, jak zadbać o dziecko

Model potrzeba - zachowanie czyli kilka słów o tym, jak zadbać o dziecko
Taka sytuacja:

grupa dzieci, a wśród nich jedno dziecko, które zdecydowanie bardziej widać - popycha inne dzieci, bije, często gryzie lub wyrywa zabawki.

Standardowo, nauczyciele/rodzice rozpoczynają interakcję z tym dzieckiem przez pryzmat jego zachowania. Zabijają w nim, tym samym, chęć do pokazywania prawdziwego siebie. Kiedyś usłyszałam, że dzieci zachowują się jakoś, bo inaczej nie umieją. Dany sposób jest dla nich jedynym, który obecnie jest dostępny lub jedynym, który potrafią zastosować. Nie oznacza to więc, że nie ma innych możliwości. Jest ich wiele. Jednak, by do nich dotrzeć, należy najpierw zrozumieć jedną, podstawową zasadę. Stanowi ona fundament mojej pracy z dziećmi - własnymi i przedszkolnymi.

Zachowanie jest jedynie drogą do spełnienia potrzeby. Docierając do potrzeby - można pokazać dziecku jak spełniać ją w inny sposób.

Model potrzeba - zachowanie ma swoje korzenie w modelu komunikacji bez przemocy. W uproszczony sposób, stosuję ją w swojej rodzinie oraz w relacjach z dziećmi w przedszkolu, również pracując w gabinecie. Ważny, by w tym momencie przypomnieć sobie o rozwojowych potrzebach, które sterują dążeniami dzieci na poszczególnych etapach ich życia. Posługując się podziałem według Eriksona, można wyróżnić:

- potrzebę poczucia bezpieczeństwa, którą dzieci spełniają do 2 roku życia
- potrzebę autonomii, którą dzieci spełniają w 2-3 roku życia
- potrzeba inicjatywy/eksploracji, która pojawia się od 3 do 5 roku życia

Kolejnym krokiem jest rozrysowanie uciążliwego zachowania. Może to być przytoczone we wstępie zachowania zaczepne (bicie, popychanie). Na potrzeby tego wpisu, ustalmy, że dziecko ma 2,5 roku. Doświadczenie pokazuje mi, że w przedszkolu takie zachowania pojawiają się właśnie z tej grupie wiekowej. Pomocne jest zastosowanie grafu słońca, w którego centrum umieszczamy opis zachowania, a na końcach promieni możliwe potrzeby, które to zachowanie spełnia. Oczywiście - forma jest dowolna, ta jednak pozwala spojrzeć całościowo na omawiane zagadnienie.

Dziecko, które popycha lub bije inne dzieci, może w ten sposób próbować:
- wejść z nimi w interakcję społeczne ( nie umie tego zrobić inaczej, słabo mówi)
- obniża sobie napięcie emocjonalne
- próbuje zawalczyć o uwagę nauczyciela/rodzica
- dostymulowuje swój układ nerwowy
- sprawdza granice swoje i innych ludzi



Pomysłów może być więcej, szczególnie, jeśli rozszerzycie kontekst rozmyślań o elementy sytuacji rodzinnej. Często dopiero wnikliwa analiza, w której bierze udział więcej dorosłych` znających dziecko, może pomóc wygenerować trafne hipotezy.

Sam proces generowania możliwych potrzeb, jest już bardzo otwierający. Samo zapisywanie pomysłów pozwala na przyjęcie perspektywy dziecka. Nałożenie jego okularów, ukazuje dorosłemu totalnie inną opowieść. Przeprowadzanie takiej analizy, zazwyczaj odbywa się w spokojnej atmosferze, która nie budzi niepotrzebnych, gwałtownych emocji. A to zdecydowanie pozwala na zauważenie takich elementów, które umykają przy dużej dynamice emocjonalnej. 

Co dalej? Samo wypisanie pomysłów to nie wszystko. Po zebraniu wszelkich spostrzeżeń, dobrze jest wybrać jedną z hipotez, która wydaje się najbardziej prawdopodobna. Wtedy można zastanowić się, w jaki sposób można spełnić taką potrzebę w inny sposób. Jeśli przyjmiemy, że dwuipółlatek z przykładu chce zwrócić na siebie uwagę dorosłego (chce poczuć się ważny), możemy wychodzić niejako przed szereg i nie dopuszczać do sytuacji, w których dziecko musi o to wołać. Możemy pierwsi wychodzić z inicjatywą, angażować do pomocy, podkreślać radość z powodu obecności dziecka itp. Równolegle dobrze jest, by być blisko takiego dziecka, by móc moderować w sytuacjach, gdy, mimo wszystko, pojawia się takie zachowanie. Jeśli po czasie, zachowanie nie zmienia się, warto rozpracować kolejną potrzebę. 

Niejednokrotnie, zachowanie zmienia się. Dziecko bardziej współpracuje. Nie wiem, jak zachodzi ta zależność. Bywa, że samo przyjęcie perspektywy dziecka, zmiana podejścia wpływają na zmianę relacji, a w konsekwencji zachowania dziecka.  




niedziela, 17 września 2017

Ciesz się chwilą, umiesz?

Znacie ten moment, kiedy czujecie, że zanurzacie się w chwili i łowicie każdy jej szczegół? Taki czas, kiedy każdy centymetr waszego ciała odbiera rzeczywistość i chłonie ją tak organicznie? Za każdym razem, kiedy uda mi się to osiągnąć, jestem zaskoczona, jak piękne jest to uczucie. Od kiedy mam dzieci, te chwile wspólnego, rodzinnego przytulania, są magiczne. Bardzo ćwiczę, by nie poddawać się żądzy planowania.

Ćwiczę i ćwiczę, a i tak łapię się na tym, że moje ciało układa puzzle, a głowa paruje myśląc, co jeszcze jest do zrobienia. Planuje, organizuje. A przecież ręką układam puzzle. Ta samodyscyplina, by być z nimi tu i teraz, obserwować, chłonąć i reagować jest trudna. Nie jest niemożliwa. Trzeba tylko pamiętać o kilku elementach:

1. Co masz zrobić, zrób szybko przez zabawą z dziećmi.

Często ustalam z moimi dziećmi, że potrzebuję 30 minut na załatwienie ważnych spraw przy komputerze. Proszę ich o wymyślenie ciekawej zabawy w pokoju, przygotowanie przestrzeni. Zazwyczaj godzą się na takie rozwiązanie.

2. Telefon zostaw w innym pomieszczeniu.

Jeśli zabawa ma być autentyczna, a Twoje zaangażowanie pełne - dołącz do dzieci bez telefonu.
Tylko wtedy jestem w stanie skupić się na aktywnościach z dziećmi. Dodatkowo, staram się wyciszyć dzwonek, by dzwoniący telefon mi nie przeszkadzał. Prowadząc własny biznes wiem, że każdy nieodebrany telefon, to potencjalny klient, który może nie wrócić. Staram się jednak przyjąć zdrowe proporcje dbania o firmę.

3. Pobaw się w to, co lubisz.

Jeśli zmuszasz się do jakiejś zabawy, prawdopodobnie nie zaangażujesz się w nią. Na pewno masz takie zabawy, które sprawiają Ci przyjemność. Zaproponuj je dzieciom. Będziesz wtedy autentyczna/y.

To tylko trzy krótkie zasady. Spróbujesz wdrożyć je w życie?

piątek, 8 września 2017

Jak dowiedzieć się czegoś od swojego dziecka? :-)

Kiedy dziecko rozpoczyna nowy etap w swoim życiu - idzie do przedszkola - rodzica czeka trudna praca do wykonania. Od tego momentu, dziecko buduje swój własny, prywatny świat, a rodzic ma do niego dostęp jedynie poprzez relacje samego dziecka lub dorosłych, którzy z nim przebywają. Wydaje się, że to dość trudne, by nagle stracić istotne źródło informacji czyli własną obecność i obserwację. Teraz to dziecko decyduje co, kiedy i komu opowie.

Jak wszyscy wiemy, dzieci bywają zarówno gadatliwe, jak i ciche i wycofane. Te bardziej otwarte mogą wykazywać więcej chęci, by dzielić się swoimi przeżyciami. Jednak to, czy to są informacje cenne również dla ich rodziców, może być zaskakujące. Mózg dziecięcy żyje emocjami. Zdecydowanie bardziej aktywna w pierwszych latach życia jest prawa półkula - emocjonalna, kreatywna, wyobrażeniowa. A my dorośli, niestety, częściej korzystamy z logicznej i analitycznej lewej. Dzieci zapamiętują więc tylko te wydarzenia, które wzbudziły w nich emocje. Rzadko kiedy obiad budzi w nich emocje ( zakładamy, że przebywają w miejscu, w którym z szacunkiem odnosi się do dziecięcych potrzeb i preferencji). Na darmo więc, droga mamo, dopytywanie co było na obiad - rzadko kiedy dzieci (szczególnie małe) są w stanie to zapamiętać.

Pamiętajmy, że pamięć ciała, nasze doświadczenia są głęboko zakorzenione w naszej głowie. Jeśli nas mama pytała "co było w szkole", jest duża szansa, że powielimy ten schemat. Chyba, że przypomnimy sobie, jak bardzo męczyło nas to pytanie. I tutaj pojawia się przestrzeń na skorzystanie z innych zasobów.

1. Magiczne historie.

Opowiem Ci dwie historie: prawdziwą i fałszywą o tym, co dziś się zdarzyło. A Ty zgadnij, która z historii jest prawdziwą, a która nie. A teraz Twoja kolej!

2. Co dziś było ......... ? Zaskakującego, smutnego, szalonego, miłego?

3. Gdybyś mogła/mógł zrobić zdjęcie jednej chwili z dzisiejszego dnia, to co byś sfotografował/sfotografowała?

4. Niedokończone zdania

- najciekawszym momentem dziś było:
- lubię ten dzień za:
- chciałabym zmienić w tym dniu:

5. Najciekawszym dźwiękiem, jaki dziś usłyszałam/usłyszałem było...  Miły zapach, który kojarzy mi się z dzisiejszym dniem to:

Każdy z powyższych sposobów to otwarcie innego kanału pamięciowego - słuchowego, wzrokowego itp. Dzieci lubią oryginalne i kreatywne pomysły - te pytania zapewnią Wam atrakcję, a może z czasem staną się codziennym rytuałem?



poniedziałek, 4 września 2017

Wszystko mija.. nawet najdłuższa żmija..

Są takie chwile, gdy myślimy, że już nie damy rady. Że obecne zachowanie naszego dziecka jest dla nas tak trudne, że już chcemy wysiąść z tego pociągu i zaszyć się w mysiej dziurze. Czasem bywa tak, że wydaje nam się, że jakiś trudny moment w rozwoju naszego dziecka trwa już tak długo, że zostanie z nami na zawsze. Ale wszystko mija, nawet najdłuższa żmija.

W rozwoju dziecka, jedynym pewnym czynnikiem jest mijający czas. On najczęściej przynosi zmianę. Ile razy przekonywałam się o tym w przedszkolu, gdy dziecko, które nie było gotowe na rozstanie, wracało po miesięcznej przerwie i nagle potrafiło pożegnać rodzica. W adaptacji przedszkolnej najważniejszy jest czas dostosowany do potrzeb dziecka, potem (a może na równi) głęboka i bezpieczna więź z nauczycielem. Podobnie jest w domu. Czas i bezpieczna relacja pozwala dzieciom przejść przez te trudniejsze rozwojowo momenty. A jest ich wiele. Autorzy książki " Rozwój psychiczny dziecka 0 - 10 lat. Poradnik dla rodziców, psychologów i lekarzy.( Frances L. IlgLouise Bates Ames i inni. GWP) zwracają uwagę na sinusoidalny rozwój dzieci. Jestem przekonana, że każdy z Was potrafi dostrzec te łatwiejsze i trudniejsze chwile w ich życiu. Dobrze, że pojawiają się te łatwiejsze - dzięki nim możemy naładować baterie na trudniejsze. To też dobra okazja do kolekcjonowania tych pozytywnych i energetycznych wspomnień, które mogą dodać mocy, gdy jesteśmy przytłoczeni zalewem emocji dziecka.

Kiedy patrzę wstecz na życie moich dzieci, dostrzegam jak szybko mija czas. Kiedy przypomnę sobie trudny usypiania najstarszej z płaczącym średniakiem u boku, nie mogę uwierzyć, że to ta sama dziewczynka. Teraz potrafi samodzielnie zasnąć - wciąż potrzebuje wsparcia, jednak ma w sobie wiele strategii, które ułatwiają jej to zadanie (lampka, audiobook, książka). Teraz, mając w sobie te wszystkie wieczory, gdy bezpiecznie zasypiała przy moim boku, potrafi odtworzyć to poczucie bezpieczeństwo z pamięci. Jej ciało pamięta, że potrafi to zrobić i wie, że ma w tym moje wsparcie. Dalej dąży do bliskości, której jej nie odmawiam, jednak to, o czym pisze Dan Siegel jest prawdą (Świadome Rodzicielstwo, D. Siegel, M. Hartzell, wyd. Mind) . Poczucie noszenia w sobie rodzica jest niesamowitym mechanizmem. Warto więc znajdować w sobie cierpliwość, siłę i wytrwałość, by przechodzić z dziećmi przez ich trudne rozwojowo momenty, gdyż potem, wraz z upływem czasu, one pamiętają o tej obecności i noszą ją w pamięci. To ich prywatny zasób na przyszłość.

Wszystko mija. Nawet najdłuższa żmija. Miłość, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie do rodzica i świata zostaje.

sobota, 2 września 2017

Dzielny(a)

"Była dzielna - w ogóle nie płakała" powiedziała nauczycielka córki, gdy w wyniku korku spowodowanego wypadkiem drogowym, wpadłam na przedstawienie z okazji dnia matki, gdy wszystko się skończyło.. W tej sekundzie, córka poczuła, że może oddać mi wszystkie emocje i rozpłakała się wtulając w moje nogi. A słowa nauczycielki zapadły mi w pamięć. Na tyle, bym myślała o nich przez kolejnych kilka dni.

Czy tak powinno być, że ludzie czują coś (smutek, żal, złość, rozczarowanie), ale są dzielni i udają, że jest ok? A w środku targani są emocjami, które sieją spustoszenie? Czy mam w sobie zgodę na to, by nie pokazywać emocji? Skąd biorą się takie mechanizmy? Jak to się dzieje, że ludzie postrzegają pokazywanie emocji, przeżywanie ich jako coś nieodpowiedniego? Czy wszyscy powinni być powściągliwi? I co się dzieje z tymi emocjami, jeśli nie wychodzą z naszego ciała?

Wiele pytań, odpowiedzi jest również wiele. Jedno jest pewne - hamowanie emocji, brak możliwości wybrzmienia ich na zewnątrz, prowadzi do wielu trudności. Dla jednych będzie to rodzić problemy natury psychosomatycznej. Dzieci, które żyją w napięciu emocjonalnym, którego nie potrafią zmniejszyć (bądź nie mają wokół siebie dorosłych, którzy buforują ich emocje) mogą obgryzać paznokcie, skubać skórki, ssać przedmioty, gryźć palce, kręcić włosy dookoła palców, wyrywać włosy, moczyć się, chorować, wstrzymywać wypróżnienie. Lista jest długa, ile dzieci, tyle sposobów na poradzenie sobie z napięciem emocjonalnym. Niewątpliwie jedna, najlepszą metodą jest nazywanie emocji, rozmawianie o nich i bycie w kontakcie z drugim człowiekiem, który zrozumie to, co dziecko czuje, również to nazwie i wskaże bądź pomoże zdiagnozować potrzebę, która stoi za tą emocją. Bycie dzielnym nie jest potrzebą dziecka. Dziecko nie musi być dzielne - ono może próbować poradzić sobie z trudnością, tak jak moja córka, która po ukojeniu jej smutku powiedziała: "wiem mamo, że to nie Twoja wina, ale tak mi przykro, że nie zobaczyłaś przedstawienie, do którego tak się starałam przygotować"...

sobota, 26 sierpnia 2017

Ja i moje potrzeby, Ty i Twoje potrzeby

Dużo ostatnio pojawiło się tekstów o potrzebach rodziców. Nawet mój ostatni wpis już nawiązywał do tego ważnego tematu.

Tak, rodzice też mają potrzeby. O tym, że dzieci mają potrzeby pamiętamy zawsze. O własnych rzadziej. A potrzeba, szczególnie niezaspokojona, to taka mała kula śnieżna, która się toczy i toczy i toczy i nagle ma wielkość słonia afrykańskiego i ciężko jej nie zauważyć. Równie ciężko jej nie usłyszeć. Ona krzyczy słowami sfrustrowanego rodzica. Domaga się spełnienia w stanowczy sposób. Gniecie i masakruje wtedy potrzeby innych, sprawia, że z ust wychodzą słowa dalekie od empatycznych. Dzieje się tak za każdym razem, kiedy nie usłyszysz małej potrzeby, nawet w stadium mini-potrzeby.

Jak to jest, że całość uważności, jaką potrafimy wygenerować, zużywamy na towarzyszenie dzieciom, ewentualnie pracę nad własnymi emocjami, by nie krzywdzić nimi dzieci. Często ta mała potrzeba to kilka minut dla siebie (kilka stron książki, posiłek zjedzony w spokoju, ciepła kawa z miłym widokiem). Dbając o siebie codziennie, dbamy o naszą rodzinę. Cała idea rodzicielstwa bliskości, w tym jej twórcy, podkreślają jednakową wagę każdego z członków rodziny. Tu nie ma miejsca na ważnych i mniej ważnych. W takich chwilach rozumiem, co mają na myśli ci, którzy lansują tezę, że współcześni rodzice są dzieciocentryczni. Zapominają o sobie i swoich potrzebach, chęciach, marzeniach, przyjemnościach (!).

Jasne dla każdego rodzica jest to, że wraz z pojawieniem się dzieci, następuje przemeblowanie życia. Z niektórych aktywności rezygnujemy na rzecz innych. Źle się jednak dzieje, kiedy rezygnujemy ze wszystkiego i nie wprowadzamy nic w zamian. Prędzej czy później przyjdzie poczucie braku wolności, zmęczenie, rozczarowanie, które wspólnie przerodzą się w frustrację. A to w prostej linii infekuje relacje. Chyba, że potrafimy w porę zauważyć ten stan i wprowadzić zmiany.

Istnieją takie aktywności, które potrafią dawać ludziom szybki reset i ładują akumulatory na kolejne dni. Dla jednych to będzie wspomniana książka, dla innych wieczorne wyjście ze znajomymi, a dla jeszcze innych ( w tym od niedawna i dla mnie) bieganie. Nieważne jest, w jaki sposób spełnisz potrzebę zadbania o siebie - najważniejsze, by być w tym konsekwentnym. Tylko wtedy unikamy efektu kuli śniegowej..

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Dziś byłam dobrą matką.

Zeszłam dziś po uśpieniu dzieci z taką myślą w głowie. Ze spokojem też zeszłam. I od razu, w kontrze, pojawiła się myśl, no a jakby było inaczej, to jakbyś się czuła?

Temat własnych granic, potrzeb i siebie w rodzicielstwie od lat mnie fascynuje. Jak zachować ten children-life balance? Jest, w ogóle, coś takiego? Relacja z dziećmi jest najdynamiczniej zmieniającą się relacją w życiu człowieka. Nie mam ANI JEDNEJ takiej relacji z dorosłym człowiekiem. Od kiedy mam trójkę dzieci, raczej mam niewiele relacji z dorosłymi (;)), ale przeczesując na prędce czeluści mej pamięci, nie odnajduję tak dynamicznej znajomości. Z nikim nie miałam tylu punktów zapalnych, sytuacji trudnych i ekstremalnych, jak z tą trójką. Jednocześnie, chyba nikogo z tych moich znajomych i przyjaciół nie kochałam tak mocno jak ich. Miłością, która czasem przytula się złości i niechęci.. i biletu w kosmos dla całej trójki. W jedną stronę biletem, rzecz jasna.

Dziś byłam dobrą matką. Był to dzień maksymalnego skupienia na dzieciach i monitorowania siebie i swoich emocji. Każde odczucie, które się we mnie rodziło, było od razu nazwane, zdiagnozowane, zakwalifikowane. Każda potrzeba była łapana od razu. Również ta, żeby przejrzeć sobie FB po wspólnym spacerze. Zakomunikowana córce, nie spotkała się z akceptacją. Spokojnie przedstawiłam swoją potrzebę po raz kolejny, ustaliłam czas jej realizacji i zaczęłam realizować. Przyjęli tą moją przerwę.

Byłam dziś dobrą matką. Każda trudna emocja córki była złapana, ukojona. Interweniowałam kilkukrotnie, wspierając rozdygotaną emocjonalnie latorośl, pomagając wrócić do stanu równowagi. Rozmawiając, co zrobić, by nie dygotała tak mocno następnym razem.

Byłam dziś dobrą matką. I wiecie, nie jestem tym wykończona. Dziś nie jestem. A czasem mam wrażenie, że przejechał po mnie walec, a efekt był i tak mierny. Tych moich wysiłków. Zawsze ta jest, kiedy nie zadbam o siebie. A ostatnie dwa dni dbałam mocno.

Byłam dziś dobra matką. Wczoraj i przedwczoraj zadbałam o siebie. Dziś mogłam dbać o nich. Dbaj o siebie, będziesz dobrą matką!


piątek, 18 sierpnia 2017

Adaptacja przedszkolaka


Zbliża się wrzesień, a wraz z nim przedszkolne adaptacje. Wydaje się, że to ogromna zmiana w życiu rodziny. Nagle z małego dziecka, któremu życie upływa na interakcjach z rodzicami i okazjonalnych kontaktach z rówieśnikami, rodzi się samodzielny i 'dorosły' przedszkolak. Jednak, nim na dobre rozsmakuje się w tym rozdziale swojego życia, należy mu się adaptacja.

Dobra adaptacja to taki proces, który odbywa się w zgodzie z potrzebami dziecka i rodzica (tak, tak, Rodzicu - to jest też proces dla Ciebie!). Można ten proces określić trójstronnym. Bierze w nim udział dziecko, rodzic i przedszkole (a w zasadzie nauczyciel). Każda ze stron musi spełnić jeden, podstawowy warunek: każdy z nich musi osiągnąć gotowość. Bez tego ani rusz.

Po czym poznać, że rodzic jest gotowy do wypuszczenia dziecka spod swoich skrzydeł? Po tym, że myśl o rozpoczęciu przedszkolnej przygody przywodzi na myśl możliwości, jakie się przy tym otwierają (swoboda, wolny czas, spokój etc). Lęk, który pojawia się na myśl o tym, że ktoś będzie zajmował się Twoim dzieckiem jest raczej oznaką braku gotowości. Naturalne są obawy czy moje dziecko będzie szczęśliwe - ale tą część załatwi rozważnie wybrane przedszkole i empatyczny opiekun.

Po czym z kolei poznać gotowe do przedszkola dziecko? To przede wszystkim dziecko, które ma zbudowane bazowe poczucie bezpieczeństwa i osiągnęło swoją autonomię. Ma w sobie potrzebę eksploracji i doświadczania świata. Dobrze, jeśli potrafi rozstać się z rodzicem. To idealny stan gotowości. Praktyka pokazuje, że nie zawsze każde dziecko osiągnęło już wszystkie z tych etapów. Bez obaw - można osiągnąć tą gotowość poprzez dobrze przeprowadzony proces adaptacji, który jest w istocie zmianą proporcji w relacji pomiędzy rodzicem a dzieckiem na rzecz nauczyciela.

Nauczyciel przedszkola to najważniejsza postać dla dziecka w tej zmieniającej się rzeczywistości. To stabilny opiekun dający poczucie bezpieczeństwa, kiedy rodzica nie ma w pobliżu. To osoba, która nawiązała z rodzicem dobrą relację i któremu rodzic ufa. Dziecko powinno być świadkiem tej dobrej relacji pomiędzy nauczycielem a rodzicem. Dzieci doskonale rozumieją mowę ciała, a emocje "wyłąpują" z powietrza. Jeśli rodzic lubi nauczyciela, dziecko też go polubi.

Proces adaptacji to stopniowe nawiązywanie relacji z dzieckiem przez nauczyciela. To sukcesywne zdobywanie zaufania i budowanie poczucie bezpieczeństwa. To stopniowe dezaktywizowanie rodzica, który po początkowym przebywaniu na sali z dzieckiem wychodzi do szatni. To etapowe dążenie do angażowania dziecka w przedszkolne aktywności. To w końcu stworzenie naturalnej, głębokiej relacji, dzięki której dziecko pozwala rodzicowi wyjść.

Można wspomóc dziecko tzw. obiektem przejściowym, który ułatwi trudne chwile podczas nieobecności rodzica. Może to być pluszak, pieluszka, kocyk. Czasem, jeśli rozstania są trudne, można wyjść z propozycją stworzenia rytuału wejścia. Pamiętajcie - łzy przy rozstaniu są normalne. Nie powinny być odczytywane jako niechęć do przedszkola, a jako wyraz miłości do rodzica. Jeśli przeprowadzicie adaptację tak jak opisałam powyżej, to nawet rozstanie w płaczu (przecież rodzic czasem na prawdę musi wyjść...) nie będzie dla dziecka traumą. Emocje, które czuje, zostaną uniesione przez nauczyciela, który stanowi gwarancję poczucia bezpieczeństwa dziecka w przedszkolu.

Pamiętaj też, że dobry nauczyciel rozmawia z dzieckiem o rodzicu, który wyszedł. Nie udaje, że rodzic zniknął. Potrafi porozmawiać o tęsknocie i smutku. Nie ucieka przed trudnymi emocjami. Pokazuje,  że je akceptuje. Takie procesy adaptacyjne istnieją, ja doświadczyłam ich wiele. 

czwartek, 17 sierpnia 2017

Emocje

Jest ich pełno. Otaczają nas z każdej strony. To one są bodźcem i reakcją. To one są tłem i centrum wydarzeń.
Moje dzieci są chodzącymi emocjami. W każdej sekundzie ich życia, emocje stanowią fundament wszystkich działań. Najstarsza - wrażliwa, co w sercu to na dłoni, emocje ekstraktuje z powietrza. Jeśli jej młodszy brat płacze na moich rękach, bo nie lubi ubierania, ona współodczuwa z nim. A nawet odczuwa mocniej. Średni - na pozór wesołek, którego nic nie rusza, jest równie dobrym barometrem emocjonalnym. Choć nie przejmuje na siebie całej emocjonalności świata, to, gdy ktoś cierpi, porusza się w nim wrażliwa struna. Najmłodszy, mimo, że wciąż mały, to już widać, że jest emocjonalną bratnią duszą Średniego.
A w tej konstelacji my, rodzice, ze swoimi emocjami, doświadczeniami, trudnościami dnia codziennego, frustracjami. Czasem bywa to mieszanka wybuchowa. Ciężko wtedy przypomnieć sobie, kto jest w tym zestawieniu dorosły.. Znacie to? Ja czasem aż za dobrze. Kiedy w głowie szumi od nadmiaru emocji, pojawia się frustracja, a w końcu złość, ciężko odnaleźć w sobie pokłady spokoju, by ujarzmić sytuację. Złość to emocja, która gości u mnie często - czasem jestem jej odbiorcą, czasem sama ją przekazuję. Ktoś kiedyś (jeśli wiecie kto - piszcie) powiedział, że złość lubi przykrywać inne emocje. Jakie to mądre. Wielokrotnie się o tym przekonuję. Szczególnie towarzysząc moim dzieciom (i przedszkolakom) w ich podróżach od emocjonalnej równowagi do nierównowagi. Narastające w dzieciach napięcie spowodowane tęsknotą, niepowodzeniem, smutkiem, żalem, rozczarowaniem, powoduje, że balon w końcu pęka i w pierwszej chwili wylatuje z niego złość. Dopiero, gdy wykona swoje zadanie, obniży napięcie i zniknie, pojawia się przestrzeń na odkrycie pierwotnej emocji. To czas, gdy dowiaduję się, że córka jest rozczarowana moją odmową lub tęskni za tatą.
Na tym blogu będę pisać o tym jak wspierać dzieci, by ich baloniki opróżniały się bez spektakularnych wybuchów. Znajdziecie tutaj moje doświadczenia wyniesione z pola rodzicielskiego i zawodowego. Podzielę się z Wami swoimi strategiami na różne trudności oraz wiedzą o tym, jak wspierać dzieci w ich rozwoju emocjonalnym.


środa, 16 sierpnia 2017

Blisko rodziców, blisko dzieci

Witaj.
Jeśli tu trafiłaś/trafiłeś to znaczy, że tak jak ja, jesteś rodzicem blisko swojego dziecka. Może i Tobie, dzieci wyznaczają kierunek, wypełniają myśli, inspirują do działania. Być może i Ty czasem czujesz się zmęczony. Masz wrażenie, że rodzicielstwo Cię przerasta. Mam nadzieję, że znajdziesz tu potwierdzenie, że idziesz w dobrą stronę.
Rozgość się...
Copyright © 2016 Blisko rodziców , Blogger