sobota, 22 grudnia 2018

Bycie w procesie ważniejsze niż efekt

Bycie w procesie ważniejsze niż efekt


Lata, przez które jestem mamą, są inspiracją do odkrywania nowych prawd o rodzicielstwie. Każda sytuacja, dzień, etap rozwojowy przynoszą inne spostrzeżenia i refleksje. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że i ja zmieniam swoją optykę na świat, samą siebie i wiele zjawisk. 

Coraz częściej staję w opozycji do pędu, który serwuje nam otoczenie. Coraz częściej uwiera mnie zero-jedynkowe spojrzenie i roszczeniowe postawy ludzi wokół. Czasem daję się do nich zaprosić, zapominając o potrzebach i emocjach własnych i innych. Ilekroć jednak jestem w dobrym kontakcie z sobą, najpierw zadaję sobie pytania:

"co czuję i czego potrzebuję?"

"co czuję i czego potrzebuję w związku z tym, co mówią mi inni ludzie?"

"co mi to robi?"

Nazywam to byciem w procesie, patrzeniem na siebie z innej perspektywy, z metapoziomu. Wtedy efekt tego, co się dzieje, przestaje mieć fundamentalne znaczenie. Wtedy liczy się to, co dzieje się tu i teraz. Przenosząc to na grunt rodzicielstwa, bardzo otwierające jest stwierdzenie, że rodzic ma po prostu być. Nie wychowywać, nie dążyć do efektu, nie zmieniać nawyków, nie egzekwować poleceń. Ma być. Kiedy jest, konfrontuje się też z tym, co czuje, nawiązuje kontakt z tymi elementami siebie, które być może w obliczu emocji dziecka stają się bezsilne. To te elementy, które korespondują ze wspomnieniami, deficytami, brakami, niespełnionymi potrzebami z przeszłości. Dlatego tak łatwo te części dają się przykryć elementami, które chcą działania, szybkiego, natychmiastowego efektu. Działanie odwraca uwagę od poczucia bezsilności, bezradności. Człowiek ma poczucie, że coś robi. Działa, więc oczekuje zmiany. Tymczasem, działania nastawione na odwrócenie uwagi, rzadko kiedy powodują oczekiwaną zmianę.

Uważność to stan, który wzmacnia proces. Pomaga człowiekowi zakotwiczyć się w odczuwaniu. Kiedy moje dziecko płacze, krzyczy, rzuca przedmiotami, zamiast robić to, co zawsze, mogę nie zrobić nic oprócz bycia.

Bądź ze swoim dzieckiem, współdziel z nim jego trudy i emocje. Usiądź obok i powiedz: "Jestem tu. Jestem tu, kiedy Ci dobrze i kiedy Ci źle". Empatyczna postawa ciała, spokój w duszy i ciele, pojemność, przestrzeń, otwarte ramiona to zasoby, które możemy ofiarować dziecku. To takie proste, a jednak najtrudniejsze do osiągnięcia. Wymaga od rodzica spotkania z samym sobą, własnymi emocjami i niezaspokojonymi potrzebami. Jedynie jednak wychodząc na to spotkanie możemy w pełni wspierać nasze dzieci.

Z całego serca polecam Ci, Drogi Rodzicu, zaopiekuj się sobą, daj sobie trochę empatii. Pochyl się nad sobą, przytul swoje nieutulone części, pozwól swoim łzom popłynąć. Tylko wtedy odzyskasz w relacji z dzieckiem lekkość i łatwość kontenerowania jego emocji. Alice Miller w Dramacie udanego dziecka pisze: każda matka i ojciec mogą być empatyczni tylko w tym obszarze, w którym uwolnili się od swego dzieciństwa i muszą reagować brakiem empatii, jeśli na skutek wyparcia się swego, dźwigają niewidzialne łańcuchy. Drogą do oswobodzenia się z tych łańcuchów jest samorozwój, spotkania z samym sobą, psychoterapia.

piątek, 14 grudnia 2018

Coraz bliżej święta - czyli co kupić dziecku w prezencie, by wspierać rozwój emocjonalny?

Coraz bliżej święta - czyli co kupić dziecku w prezencie, by wspierać rozwój emocjonalny?


Święta to idealna okazja, aby rozwinąć zasobnik do wspierania rozwoju emocjonalnego dziecka. Sklepowe półki uginają się od zabawek, które mogą pomagać dziecku rozwijać wyobraźnię, umiejętności poznawcze czy sprawność fizyczną. Warto podarować naszemu maluchowi coś, co pomoże mu kształcić jego kompetencje emocjonalne. Jeśli wciąż szukacie podpowiedzi, zobaczcie, jakie pomoce polecam do wspólnej zabawy z dzieckiem.


Gry planszowe np.: Dixit (klik), Potwory do Szafy (klik), Emocje (klik), Pytaki (klik) lub przepięknie zilustrowana Psiechadzka (klik)

Wspaniałe narzędzia do eksplorowania emocji, obłaskawiania trudnych uczuć, nabywania sposobów do radzenia sobie z nimi, ale przede wszystkim fantastyczny środek do spędzenia wspólnie czasu i pogłębiania więzi pomiędzy rodzicem a dzieckiem.



Kart Dixit używam w pracy z dziećmi (i dorosłymi), by pomóc im wyrazić, co czują, uruchomić w nich myślenie wyobrażeniowe, nawiązać rozmowę. Dzieci bez oporów fantazjują na temat przedstawionych na kartach grafik, nadają im wiele znaczeń, przelewając w te opowieści własne doświadczenia i przeżycia emocjonalne.


Materiały kreatywne - może z okazji świąt odnowicie zapasy swoich kreatywnych materiałów? Wtedy okaże się, że grę planszową możecie stworzyć samodzielnie - będzie idealnie dopasowana do Waszych potrzeb, spędzicie wspólnie czas i jestem przekonana, że dowiecie się wiele nowych informacji o swoim dziecku. Każda okazja jest dobra, by dowiedzieć się czegoś nowego o sobie. 


Książki - to ważny kanał komunikacji emocjonalnej z dziećmi w każdym wieku. Spełniają podobną funkcję do odgrywania ról z pomocą figurek. Treści poruszane w książkowych narracjach pomagają dzieciom znormalizować odczuwane emocje - dowiadują się, że bohater historii również odczuwa smutek i złość. Jeśli bohater jest w pewien sposób podobny do dziecka, rozwiązania generowane przez niego mogą być przejmowane przez malucha, by lepiej radzić sobie w życiowych sytuacjach. Szczególnej uwadze polecam wszelkie serie, w których jeden bohater przeżywa szereg przygód (Kicia Kocia, Franklin). Równie użyteczne są pozycje poświęcone poszczególnym uczuciom/przeżyciom (złości, tęsknocie, rozstaniu z rodzicami, rozpoczęciu przygody przedszkolnej, różnego rodzaju stratom, żałobie, rozwodowi czy rozstaniu rodziców).



Figurki zwierząt, ludziki - jeśli masz na pokładzie przedszkolaka, zainwestuj w różnorodne figurki. Dzięki ich pomocy, zaaranżujesz sytuacje społeczne, które mogą mieć miejsce podczas samodzielnego życia Twojego dziecka. Dostarczysz mu możliwości do przepracowania trudnych emocji oraz pola do wygenerowania rozwiązań. Dzieci naturalnie odgrywają sceny ze swojego życia. Nie są to wierne odzwierciedlenia, wiele tam fantazji i zaskakujących połączeń faktów - wciąż jest to jednak skarbnica wiedzy o emocjonalnym życiu wewnętrznym dziecka.

Podzielcie się w komentarzu, jakie zabawki czy zabawy służą Waszym dzieciom w ich rozwoju emocjonalnym. 

poniedziałek, 26 listopada 2018

Współdziałanie i posłuszeństwo - co wybierasz?

Współdziałanie i posłuszeństwo - co wybierasz?


Rozmyślając na temat systemu kar i nagród, prawie każdy zgadza się z naukowymi dowodami, które jasno pokazują, że taka metoda wychowawcza nie przynosi dziecku korzyści. Nie znam rodzica, który chciałby obniżyć poczucie wartości własnego dziecka albo, co gorsza, doprowadzić do jego uległości w przyszłości. Kiedy jednak przychodzi do wdrożenia w życie poznanych zasad, uruchamiają się w naszych głowach automatyzmy z dzieciństwa. Ten autopilot często wywołuje stwierdzenia:

"nie będzie mną rządzić dziecko"
"przecież każdy ma jakieś zasady"
"musi robić to, co mu mówię, szczególnie kiedy się spieszę"

Autopilot ma to do siebie, że prowadzi nas utartą ścieżką. Nie zawsze jest ona zgodna z tym, co chcielibyśmy dla naszych dzieci. Tylko dogłębne przemyślenie wielu sytuacji, odegranie ich w głowie, nabycie nowych narzędzi może pozwolić nam porzucić stare schematy i wprowadzić zmianę. Czasem potrzeba tygodni, miesięcy, by coś zmienić. Praca własna z emocjami, uczuciami, myślami, które nam towarzyszą w relacji z dziećmi wymaga czasu, zasobów i wsparcia. Kiedy jednak przynosi efekty, nadarza się okazja, by porzucić żądzę posłuszeństwa na rzecz dążenia do współdziałania.


Co składa się na takie narzędzia współdziałania? Podstawowe elementy tego procesu to:


1. Intencja rodzica

Alfie Kohn namawia do zmiany percepcji z: "co mam zrobić, żeby moje dziecko robiło to, co mu każę?" na "czego potrzebuje moje dziecko i jak mam wyjść naprzeciw jego oczekiwaniom?"

Ja, ze swej strony, namawiam do rozważenia również własnej potrzeby oraz jej źródeł. Chęć wpływania na dziecko wynika z wielu różnych obszarów (potrzeba poczucia kontroli, lęk o dziecko, troska).

Takie działanie pokaże dziecku szacunek wobec jego istnienia. Nie zawsze możemy spełnić potrzebę dziecka, jednak samo zauważenie jej, jest jednocześnie jej uszanowaniem.


2. Świadomość rodzica

Pisząc "świadomość", mam na myśli wiedzę rodzica o rozwoju psychofizycznym jego dziecka, o tym jak przebiegają fazy rozwojowe i co jest ich siłą napędową. To świadomość tego, że dwulatek będzie za wszelką cenę dążył do autonomii, a czterolatek będzie hiperruchliwy.

Mam również na myśli mechanizmy, które w sobie nosimy - automatyzmy, które często w naszych reakcjach są szybsze od nas samych: słowa, które nosimy w sobie, a nie są nasze; ton głosu, który znamy z dzieciństwa, a chcielibyśmy, by ucichł. Okazja, by przyjrzeć się swoim doświadczeniom z dzieciństwa, nadarza się codziennie. Każda interakcja z własnym dzieckiem odkopuje w nas uczucia z dzieciństwa. Już samo rozpoczęcie myślenia o tym bywa uwalniające, powoduje zmianę, odkleja nas od naszych doświadczeń, zwraca sprawczość. Mamy wtedy szansę na decyzję, czy chcemy pójść za doświadczeniami z dzieciństwa, czy napisać swój własny rozdział rodzicielstwa.


3. Porozumienie bez przemocy

To taki sposób komunikacji, który buduje się na świadomości siebie (rozpoznaniu potrzeb, uczuć), jasnej, wolnej od ocen obserwacji, wyrażeniu wykonalnych próśb. Autorki książki "Szanujący rodzice, szanujące dzieci. Jak zmienić rodzinne konflikty we współdziałanie?" prezentują dwie możliwości, które oferuje porozumienie bez przemocy: "wypowiadam tak szczerze jak potrafię swoje: obserwacje, uczucia, potrzeby i prośby" lub "staram się wyrazić moje przypuszczenia na temat: twoich obserwacji, uczuć, potrzeb i próśb". W pierwszym przypadku "mówię o tym, co widzę i słyszę, potem o tym, co czuję, czego potrzebuję i proszę o to, co, ja sądzę, że zaspokoi moje potrzeby". W drugim natomiast: "Domyślam się, co widzisz i słyszysz, domyślam się Twoich uczuć, próbuję odgadnąć Twoje potrzeby i to, co mogłoby je zaspokoić".

Pierwszym krokiem według autorek jest uważna obserwacja. Taka, która nie zawiera oceny ani interpretacji. Podczas moich warsztatów nazywam to metodą 'stop klatki' - opisz co widzisz, słyszysz, co zapamiętujesz.

Drugi krok to wyrażenie uczuć i potrzeb. To największy budulec więzi międzyludzkich. Opisanie uczuć może pomóc w dotarciu do potrzeb. Każda z nich, zaspokojona bądź niezaspokojona, jest źródłem emocji. Jeśli potrzeby są nasycone, rodzą się miłe uczucia. Gdy potrzeby nie są zaspakajane, pojawiają się emocje związane z frustracją i niedoborem. To nie ludzie wywołują emocje - to niespełnione potrzeby są ich powodem. Kiedy się złoszczę, robię to w wyniku niespełnionej potrzeby. Drugi człowiek nie jest źródłem moich emocji. Ten mechanizm to: "Czuję..., bo potrzebuję..."

Kolejny etap to wykonalne prośby. Wykonalny znaczy konkretny, możliwy do zrobienia w określonym czasie. Im konkretniej sprecyzujemy prośbę, tym lepiej nasza potrzeba zostanie zaspokojona. Autorki "Szanujący rodzice, szanujące dzieci" pokazują obrazowy przykład wykonalnej i niewykonalnej prośby:

"Będziesz pamiętać o myciu rąk przed jedzeniem?"

"Zastanów się teraz przez chwilę ze mną, co mogłoby pomóc Ci pamiętać o myciu rąk przed jedzeniem".

Empatyczne słuchanie to kolejny etap. Rosenberg mówi, że "empatia to zrozumienie połączone z szacunkiem dla tego, czego doświadczają inni." Skupienie na tym, co czuje i czego doświadcza druga osoba w relacji, wymaga chwilowego zawieszenia własnych odczuć. Pozwala to porzucić ocenianie, dawanie rad i moralizowanie. Zofia Żuczkowska mówi, że "taki kontakt może zaoferować dorosły, który przyjmuje emocjonalne reakcje dziecka jako ekspresje jego niezaspokojonych potrzeb, a nie przejaw "złego zachowania: czy "dysfunkcji"."


Przyjrzenie się powyższym elementom, uważne ich przemyślenie, może okazać się pomocne w zmianie patrzenia na funkcjonowanie z dzieckiem. Refleksja nad potrzebami dziecka, uczuciami i wspólnym życiem mogą pomóc wyznaczyć nową drogę, która doprowadzi do współdziałania. Można wciąż ustalać wspólne zasady, dążyć do ich przestrzegania, a przy tym szanować wzajemne potrzeby.




środa, 14 listopada 2018

Bez kar i nagród w praktyce

Kary i nagrody to narzędzia, które szybko wywołują efekt:

- rodzic karze, a dziecko zaprzestaje w danej chwili prezentować zachowanie, którego rodzic nie akceptuje;

- rodzic nagradza, w związku z czym dziecko, by dostać nagrodę, powtarza zachowanie, które rodzica zadowala

Można więc zapytać - czego chcieć więcej?

Odpowiedzi jest kilka. Można dla swojego dziecka chcieć:

  • wewnątrzsterowności
  • wewnętrznej motywacji do działań
  • rozwoju moralności i samodzielności w myśleniu i ocenie sytuacji
  • chęci współpracy ze względu na relację, a nie nagrodę
  • poczucia wartości niezależnego od opinii i ocen innych ludzi
  • bezwarunkowej miłości
  • niezależności (jako przeciwieństwu kontroli)

Badania przytaczane przez Alfie Kohna w Wychowaniu bez kar i nagród wskazują, że dzieci, wobec których stosowano miłość odmawianą i wzmocnienia pozytywne (a więc kary i nagrody) mogą odczuwać bezradność, niechęć okazywania pomocy bliźnim, strach przed odrzuceniem przez innych, urazę wobec własnych rodziców. Ich poczucie własnej wartości może być zależne od sytuacji i innych ludzi. W dorosłym życiu może skutkować wzrostem napięcia w związku z poczuciem odrzucenia, a to może prowadzić z kolei do różnorakich uzależnień lub zachowań autodestrukcyjnych (Alfie Kohn przywołuje wiele badań źródłowych - zachęcam do zajrzenia do jego książki).

Ogólnie rzecz biorąc, dzieci spełniające prośby i polecenia dorosłych mają rodziców, którzy nie podkreślają swojej władzy, a zamiast tego budują z nimi ciepłe i bezpieczne relacje. Ci rodzice traktując je z szacunkiem, minimalizują kontrolę i starają się przedstawiać powody wyjaśnienia swoich próśb (A. Kohn, str. 69). To najpiękniejsza wskazówka, co robić, by z dziećmi współdziałać. Badania przytaczane przez autora pokazują, że dzieci chętniej współdziałają, gdy rodzice szanują ich integralność i autonomię, powstrzymują się od ocen, pochwał i krytyki. Kontrolowanie dzieci poprzez kary i nagrody prowadzi do utraty zainteresowania warunkowanymi tematami (np. nauką), ale również do obniżenia sprawności i umiejętności w danym temacie. Dzieci tracą chęci do rozwijania się w nim.

Rodzice często tłumaczą sięganie po kary tym, że kochają swoje dzieci. Dla dzieci nie ma nic bardziej mylnego, jak okazywanie miłości poprzez zadawanie bólu. Rodzi to w nich odczucie, że "zadawanie drugiej osobie bólu jest immanentną cechą miłości".

Zmianę towarzyszenia dziecku z warunkowego na bezwarunkowy powinna uprzedzić zmiana celu z "co mam zrobić, żeby moje dziecko mnie słuchało i robiło to, co chcę" na "czego potrzebuje moje dziecko i jak wyjść naprzeciw jego potrzebom". Zmiana optyki pomaga otworzyć skrzynię z zasobami empatii. Pozwala również rodzicowi powiedzieć, co dla niego jest ważne w danej prośbie i poleceniu skierowanym ku dziecku.

Zamiast:

"Stasiu, posprzątaj zabawki"
"Stasiu, posprzątaj zabawki, bo jak nie, to nie będzie dziś bajki"
"Stasiu, jesteś taki niegrzeczny, nigdy nie sprzątasz, za karę nie będę Ci dziś czytać"
"Stasiu, jeśli posprzątasz, będziesz mógł zjeść ciastko"

Powiedz:

"Stasiu, widzę, że lubisz się bawić, dużo zabawek leży na podłodze. To czas na sprzątanie"
"Zależy mi na porządku w domu. To dla mnie ważne, by rzeczy leżały na swoim miejscu"
"Kiedy w Twoim pokoju jest czysto, łatwiej skupić mi się na czytaniu bajki"
"Chcę, byś posprzątał swoje zabawki teraz. Czy potrzebujesz pomocy?"

Marta Jagodzińska
psycholog, terapeuta, pedagog, mama trójki

-----------------------------------------------------
Zapraszam Cię na mój fanpage na FB: www.facebook.com/centrumfamilion


środa, 31 października 2018

Co zamiast kar i nagród?

O tym, że kary i nagrody nie przynoszą dzieciom korzyści, pisano już wiele. Jako rodzice mamy tego coraz większą świadomość, jednak często nie wiemy, co robić, by dzieci z nami współpracowały. Czujemy, że odwoływanie się do kar, time-outów i innych behawioralnych metod nie służy naszej relacji z dzieckiem, jednak często trudno znaleźć nam alternatywę.

Rodzice przywiązani do schematów, które znają z dzieciństwa i systemu szkolnego, nie wyobrażają sobie, że można uzyskać współpracę bez wydawania poleceń i budowania napięcia. Wydaje im się, że wtedy zasady przestają być zasadami, a dziecko nie nauczy się dyscypliny/posłuszeństwa/funkcjonowania w społeczeństwie.

Tymczasem, zmieniając trochę perspektywę, można obrać kierunek rozpatrywania potrzeb każdego z nas, by lepiej komunikować to, na czym nam w danej chwili zależy. Chcę zatem powiedzieć, że dotarcie do własnych potrzeb, nazwanie ich i przedstawienie dziecku może okazać się drogą do uzyskania porozumienia. Bazujemy wtedy na relacji, a nie na autorytecie, strachu, posłuszeństwie. Odwołujemy się do wartości, jakie są dla nas ważne. Wykorzystując język osobisty, który pomaga opisać, czego potrzebujemy, docieramy do uczuć i potrzeb dziecka. Jeśli opiszemy, co widzimy w tym obszarze u dziecka, może okazać się, że zacznie ono z nami współpracować.

Wyobraź sobie sytuację, w której zależy Ci, żeby dziecko wykonało Twoja prośbę. Jest poranek, spieszysz się do pracy, a Twoje dziecko wyjątkowo nie ma chęci, by się ubrać i zjeść śniadanie. W końcu wybucha płaczem, krzyczy, że nie chce dziś iść do przedszkola. Wiesz, że czas nieubłaganie mija. Zaczynasz się denerwować, może sięgasz po wsparcie przekupstwa lub grozisz, że odbierzesz dziecku jakąś przyjemność. Tymczasem, możesz spojrzeć na dziecko przez pryzmat jego potrzeb, emocji i tak oto przeprowadzić waszą dwójkę przez tą sytuację:

Kochanie, widzę, że dziś nie masz chęci iść do przedszkola. Wyobrażam sobie, że nie lubisz, kiedy się tak spieszę. Może jest to dla Ciebie trudne i nieprzyjemne, gdy tak Cię poganiam. Pewnie wolał(a)byś być teraz w ciepłym łóżeczku i powolutku budzić się do życia. Też tak czuję.
Wolałabym być w tym z Tobą! Potrzebuję jednak, żebyśmy dziś powspółpracowali. Chodź, pomogę Ci. To dla mnie ważne, by być dziś punktualnie. Wtedy mój szef będzie spokojny, że wykonam swoją pracę. Lubię dobrze wykonywać swoją pracę. A Ty? Lubisz bawić się ze swoimi przyjaciółmi z przedszkola? Oni pewnie tez będą szczęśliwi, że się wspólnie pobawicie. Przytul się mocno, damy sobie wzajemnie siłę i energię na cały dzień (dotyk, bliskość, gilgotki obniżają napięcie, które wzrosło w dziecku, dając mu większą przestrzeń do współpracy).


Nie zahęcam do porzucenia reguł, które funkcjonują w Waszych domach. Zachęcam do zauważania tego, jak dzieci na nie reagują. Co wnoszą w daną sytuację, co komunikują ich emocje. Czasem opowiedzenie tego, co nam się wydaje, że dzieci czują i potrzebują, buduje w nich przekonanie o byciu akceptowanym z całym dorobkiem emocjonalnym. A to jest krok ku budowaniu mostów, a nie murów w relacji z dziećmi.

Justine Mol w "Dorastaniu w zaufaniu" jako alternatywy dla kar i nagród wskazuje:
- opisywanie własnych odczuć
- opisywanie odczuć dziecka
- zwracanie uwagi dziecka na to, co czują inni w związku z jego zachowaniem
- włączenie dzieci w tworzenie reguł i zasad (choć sugeruje ograniczanie ich), by czuły się ich autorami
- rozmowy o granicach każdego z członków rodziny oraz innych ludzi
- odnoszenie się do potrzeb (również tych ukrytych, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka!)
- dawanie przykładu zachowań społecznych (sami pokazujmy dzieciom zachowania, jakie chcielibyśmy widzieć w ich repertuarze)
- stwarzanie przestrzeni dla wewnętrznej motywacji dzieci

Z głębokim przekonaniem rekomenduję Wam tę pozycję! "Dorastanie w zaufaniu" to wspaniała książka, która pozwala spojrzeć na rodzicielstwo z innej strony.





czwartek, 18 października 2018

Co mówić, by dzieci słyszały nas prawdziwie i głęboko?

Zawsze, kiedy myślę o komunikacji z dziećmi, mam w głowie setki sytuacji z obszaru domowego i zawodowego, w których dzieci do mnie mówią. Często są to sytuacje trudne, obfitujące w emocje. Dzieci mówią do nas na wiele sposobów: tupią, krzyczą, płaczą, rzucają się na ziemię, biją nas, niszczą nasze i własne rzeczy, robią sobie i nam krzywdę, przytulają, głaszczą, ściskają, pokazują palcem. Można wyliczać bez końca. Każde, KAŻDE z tych zachowań czemuś służy, niesie jakiś przekaz. Komunikacja to proces. Ktoś wypuszcza jakąś treść, a ktoś inny ją odbiera. To proces kodowania i odkodowywania.

Dorośli ludzie czasem mają kłopot z jednym i z drugim, prawda? Znasz sytuacje, kiedy masz w głowie jakąś myśl, ubierasz ją w słowa, a osoba stojąca przed Tobą ubiera ją w inne słowa i nadaje jej inne znaczenie? Ja mam takich wiele. Jednak im dłużej pracuję nad sobą, swoimi potrzebami i emocjami, bardziej im się przyglądam, konfrontuję, badam, tym lepiej umiem je nazwać.

Skoro my, dorośli, mamy z tym problem, to co dopiero mają powiedzieć dzieci? One dużo mocniej i głębiej przeżywają takie dylematy. Poczucie bycia niezrozumianym towarzyszy im częściej. Brak szacunku dla skali ich problemu powoduje jeszcze większy dyskomfort i wzrost napięcia.

I tu pojawia się magiczna empatyczna komunikacja. Taka, która bierze pod lupę intencje i potrzeby dziecka, jego emocje, moment rozwojowy i wszystko, co jest dla niego ważne. To taki sposób komunikacji, który pozwala spojrzeć na tego malucha jak na równorzędnego partnera. Wiąże się z podarowaniem mu szacunku i uważności na jego sprawy, choćby był to złamany ołówek lub przekrzywiona czapka.

Empatyczna komunikacja to rodzaj mostu pomiędzy rodzicem a dzieckiem, który budowany jest na wzajemnym spojrzeniu na siebie. Początkowo to rodzic swoim spojrzeniem oświetla różne zakamarki dziecięcej psychiki. Szuka w nich potrzeb (bezpieczeństwa, bycia ważnym, autonomii itp), objawów niezaspokojenia tych potrzeb (czyli różnych zachowań, poprzez które dziecko komunikuje swój dyskomfort - pisałam o nich wyżej), emocji, które się w związku z tym rodzą. Rodzic jest swojego rodzaju latarnią - nie tylko oświetla otoczenie, ale może również wskazać dziecku narzędzia, dzięki którym będzie zrozumiane. Zauważając emocje i potrzeby dziecka, opisując je, interpretując, rodzic jednocześnie buduje dziecku spójny obraz świata, wzmacnia z nim swoją więź, pokazuje, że jest ważne. Można wymieniać bez końca!

Jak więc mówić, by budować w dziecku taki zasób oraz by samemu czuć się spełnionym rodzicem? Wypiszę kilka kroków, które pomogą Ci zacząć prowadzić w swoim domu empatyczną komunikację:

- poznaj siebie, swoje emocje i potrzeby
- dowiedz się, na jakim etapie rozwojowym jest Twoje dziecko - pomoże Ci to poznać rozwojowe kierunki jego zachowań, czyli potrzeby
- poznaj i wypisz wszystkie potrzeby, jakie pojawiają się w życiu człowieka
- zastosuj metodę 'stop klatki', która w skrócie polega na opisaniu tego, co widzisz: "widzę, że tupiesz nogami i masz groźną i jednocześnie smutną minę"
- nadaj interpretację temu zachowaniu: "to jest dopiero złość"
- znajdź jej źródło: "zezłościłaś się, bo nie zgodziłam się na bajkę? lubisz oglądać bajki, prawda? Ciężko Ci, gdy Ci czegoś odmawiam"

Zachęcam Cię do sięgnięcia głębiej w porozumienie bez przemocy, gdzie znajdziesz wiele inspiracji do rozwoju w tym obszarze.

wtorek, 14 sierpnia 2018

Kiedy odwiedzić psychologa?

Do niedawna spotykałam się z przekonaniem, że należy mieć duży problem, by pójść do psychologa. Instytucja psychologa budziła w ludziach lęk, wstyd lub chociaż niepewność. Rzecz ma się trochę inaczej, kiedy chodzi o dzieci. Mam poczucie, że wtedy łatwiej zdecydować się na przekroczenie progu gabinetu. 
To co łączy wszystkie wizyty, to niepewność, czy temat, który ma być poruszony, jest na tyle poważny, by dzielić się nim z kimś obcym. Bliżsi i dalsi znajomi często zapytują, czy to już jest moment na profesjonalną konsultację. Kiedy właściwie warto udać się na takie spotkanie, który problem tego wymaga? 
Odpowiedź jest prosta - za każdym razem, kiedy zachowanie dziecka nie mija w czasie, który wydaje nam się być naturalny. Również wtedy, gdy:

- zachowanie dziecka nie daje Ci spokoju, wciąż o nim myślisz, martwisz się
- zachowanie to dotyczy odpieluchowania/wypróżniania
- zachowanie dziecka związane jest z agresją lub autoagresją
- zachowanie dziecka uwidacznia jego wrażliwość na dotyk, bliskość, dźwięki
- dziecko prezentuje trudności w separacji z rodzicem
- dziecko nie odnajduje się w grupie przedszkolnej
- dziecko gwałtownie przeżywa emocje i nie wiesz jak je wesprzeć
- dziecko ma ograniczoną dietę i wykazuje wybiórczość pokarmową
- dziecko ma opinię wrażliwca lub wycofanego
- czujesz dużą złość wobec dziecka i nie wiesz jak sobie z nią poradzić
- zastanawiasz się nad rozwodem/rozstaniem z partnerem/partnerką i chcesz przeprowadzić przez ten proces dzieci
- chcesz odstawić dziecko od piersi/smoczka/butelki i nie wiesz jak to zrobić
- odczuwasz niepokój w związku z dzieckiem i nie umiesz go nazwać
- Twoje dziecko zdradza oznaki napięcia emocjonalnego: obgryza paznokcie, skubie skórki wokół paznokci, ssie kciuk, wyrywa sobie włosy

Spotkanie w gabinecie psychologa to okazja do otrzymania pełnego wsparcia, zrozumienia, bycia wysłuchanym. Zanim wybierzesz się do gabinetu, przeczytaj notkę biograficzną psychologa, poznaj jego podejście, rozeznaj nurt, w jakim pracuje. Pozwoli Ci to ocenić, czy wybrana osoba jest tą, do której chcesz się wybrać. Nieocenione mogą okazać się opinie innych rodziców.

Powodzenia!


środa, 18 kwietnia 2018

Rodzic dziecka wysoko wrażliwego - czyli kto?

Rodzic dziecka wysoko wrażliwego - czyli kto?
Prowadząc przedszkole, w którym szczególną uwagę przywiązuję do emocji, spotykam głównie wysoko wrażliwe dzieci, a co za tym idzie i ich rodziców. W pracy gabinetowej również mam przyjemność rozmawiać z takimi rodzicami. Sama również jestem rodzicem dziecka wysoko wrażliwego i dlatego tak wiele swoich zasobów poświęcam temu tematowi.

Mam jednak poczucie, że brakuje w moim otoczeniu przestrzeni, w której rodzice mogą powiedzieć, jakie emocje i myśli rodzą się w ich głowach. Miejsca, w którym w atmosferze akceptacji, można powiedzieć, co tak na prawdę się myśli. Miejsca, w którym nie ma oceny, a każda emocja jest ważna. Taka przestrzeń może dać poczucie akceptacji, odbarczyć rodzica z trudnych emocji, stworzyć też sieć wsparcia i platformę dzielenia się doświadczeniami.

Uczucie ulgi to coś, co chciałabym dać wszystkich uczestnikom grupy wsparcia dla rodziców dzieci wrażliwych. Poczucie jedności, bycia zrozumianym i akceptowanym to kolejne ważny element, który pojawi się podczas spotkań. To wszystko jest możliwe, dzięki korzystaniu z modelu porozumienia bez przemocy, który będzie motywem przewodnim naszych spotkań.

Tyle się dzieje w temacie rozwijania kompetencji rodziców dzieci wysoko wrażliwych: wykłady, warsztaty. Wszystko po to, by lepiej wspierać dzieciaki w ich rozwoju. Ma to, oczywiście, wpływ na poczucie kompetencji rodzica. Jednak, z drugiej strony, powoduje to pewnego rodzaju mechanizm wypalenia rodzicielskiego. Ta grupa to pomysł na zapobieżenie temu zjawisku. To ładowanie rodzicielskich baterii, poszukiwanie wspólnoty i wsparcia.

Sama, niejednokrotnie odczuwam, że chciałabym móc opowiedzieć komuś o swoich trudnościach, emocjach, które mnie przytłaczają i powodują, że marzę, by stać się na chwilę niewidzialna. Liczę, że wspólny cel i podobne doświadczenia, ułatwią uczestnikom nawiązanie porozumienia i uzyskanie głębokiego wsparcia.

Pełna energii gotowa do nowego wyzwania zapraszam Cię do dołączenia do grupy wsparcia dla rodziców dzieci wrażliwych!


poniedziałek, 5 lutego 2018

Metoda zastraszania w uspokajaniu dziecka

Wyszłam dziś na spacer z całą trójką. Chcieliśmy skorzystać z powrotu zimy i sprawdzić, jaki śnieg postanowił spaść z nieba. Za cel obraliśmy sobie plac zabaw i stawek w drugiej części dzielnicy. Wędrując sobie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i bawiliśmy śniegiem. Plac zabaw był dla dzieci atrakcją - szczególnie Średni dobrze się tam bawił. Kiedy nadszedł czas powrotu, to właśnie on miał największą trudność z opuszczeniem. Dał mi o tym znać głośnym i zdecydowanym krzykiem oraz płaczem. Najmłodszy wędrował już do stawu, więc postanowiłam dać synowi czas. W końcu dołączył do nas, dalej rzewnie płacząc i głośno krzycząc. Już dawno nie robi na mnie wrażenia ocena społeczna. Od kiedy mam troje dzieci (a w sumie od kiedy miałam dwoje), zawsze któreś przeżywa trudniejszy czas i mocniej pokazuje emocje. Przestałam zwracać uwagę na reakcje otoczenia, uodporniłam się na spojrzenia i westchnięcia. Jednak jest jedna rzecz, które dalej wzbudza we mnie stanowczy, żywy sprzeciw - straszenie moich dzieci. W zasadzie w 9 na 10 przypadków, obok mojego płaczącego i krzyczącego dziecka, przechodzi ktoś, kto postanawia "wspomóc" mnie (a może moje dziecko?) następującym tekstem: "jak Ty tak krzyczysz, to chodź ja Cię zabiorę/pójdź ze mną".

Ilekroć to słyszę, przez moją głowę przebiega tysiąc myśli. Słyszałam to już tyle razy, że z automatu stosuję zasadę dwóch kroków:

1 krok: zapewnij dziecko, że nikomu go nie oddasz i jest bezpieczne
2 krok: poinformuj przechodnia, że w ten sposób wzbudza strach w dziecku i prowadzi do lęku przed obcymi.

Stosuję przy tym język osobisty. Mówię, że nie chcę, by ktoś straszył moje dziecko. Chcę, by czuło się bezpiecznie, nawet, gdy jego zachowanie może być dla kogoś trudne/nieakceptowane/wstaw_tu_co_chcesz.

Tysiące razy zastanawiałam się, co stoi za takimi zachowaniami. Od kiedy założyłam dobrą intencję takiego przechodnia, jest mi zdecydowanie lepiej. Zakładam, że taka osoba po pierwsze, nie radzi sobie dobrze z płaczem dziecka i chciałabym jak najszybciej sprawić, by takie dziecko przestało krzyczeć lub płakać. Staram się również odwołać się do chęci pomocy mi jako matce. Może taki obserwator moje czekanie i dawanie przestrzeni dziecku odczytuje jako wyraz bezradności? Wreszcie, taki obserwator ze "złotą radą" przypomina mi, że to właśnie dziecko jest tą osobą, nad która powinnam się w tej sytuacji pochylić. Niejako, zachowując się w taki mało empatyczny wobec dziecka sposób, wzbudza we mnie więcej ciepłych uczuć wobec tego malucha, który nie radzi sobie ze spiralą emocji, która się nakręciła.

A Wy? Często spotykacie się z takimi reakcjami przechodniów? Co wtedy robicie?

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Jak sobie radzić ze złością (cz. 2)

Jak sobie radzić ze złością (cz. 2)


Wiecie już, co mi pomogło rozpocząć mierzenie się ze złością. Raz większa jest ona, a raz ja. Jednak zawsze, kiedy ona rośnie, ja sięgam po intonowanie i odkurzam mantrę "to ja rządzę złością, ona jest moim wyborem". W wielu przypadkach to w połączeniu z racjonalizacją zapewnia mi równowagę, ale ludzie są różni. Z czego jeszcze może korzystać rodzic, który niebezpiecznie zbliża się do własnej krawędzi i już widzi przepaść?


Pobudzanie płatów skroniowych

Pobudzanie płatów skroniowych, a więc i ośrodka równowagi emocjonalnej to również pobudzanie ośrodka związanego z pamięcią. To, co cieszy się dużym uznaniem wśród współpracujących ze mną rodziców, to wizualizacja miejsca, które wcześniej człowiek sobie wyobraził i zapamiętał ze szczegółami. Sedno tego zadania polega na wyobrażeniu sobie miejsca, w którym panuje ekstremalny spokój, a człowiek czuje komfort, przebywając w nim. To może być plaża pośród oceanów czy leśna polana. Ważne, byś wyobraził(-a) sobie to miejsce z najdokładniejszymi szczegółami. Jeśli tam jesteś, rozejrzyj się dobrze, zauważ detale, usłysz dźwięki, poczuj zapachy, wiatr. Zapamiętaj. To Twoje bezpieczne miejsce. Możesz tam wrócić, kiedy tylko zapragniesz. Ja myślami przenoszę się na rajską plażę, gdzie siedzę na piasku i czuję lekką morską bryzę. To pozwala napięciu, które we mnie rośnie, opaść.


Praca z oddechem

Głębokie wdechy i dłuższe od nich wydechy to wstęp do pracy z techniką oddechową. Dopiero rozpoznaję ten grunt, jednak już wiem, że to znakomicie pozwala mi się zrelaksować. Odnalazłam ciekawą aplikację (nie będę polecać konkretnej - jest ich wiele), która reguluje długość wdechów, wydechów i momentów wstrzymania. Dodatkowa wizualizacja tego, jak wydech wyrzuca całą złość, pozwala mi zbliżać się do równowagi.


Lista osób, które imponują mi w rodzicielstwie

Taką ciekawą ciekawą technikę odnalazłam w książce Lawrenca J. Cohena Nie strach się bać. Autor proponuje, by wspomóc się w odnalezieniu empatii wobec dziecka i jego lęków za pomocą przywoływania w głowie osób, które są dla nas wzorem w rodzicielstwie. Jestem w trakcie tworzenia sobie takiej listy. Na pewno znajdzie się na niej Korczak i kilka znajomych mam, które miałam okazje obserwować w kryzysowych sytuacjach, a ich reakcja wzbudziła we mnie zachwyt.


Przeformułowanie wizerunku dziecka

Ilekroć przypomnę sobie, jak bardzo moje dziecko jest bezradne wobec przetaczających się przez nie emocji, napięcie we mnie opada. Kiedy zauważę w nim małą dziewczynkę, małego chłopca, który potrzebuje pomocy i woła o nią w tak trudny, ale bardzo jemu znany sposób - jest mi lepiej.


Napisanie do koleżanki

To jeden ze sposobów, który zawsze działa. Piszę do jednej z koleżanek, z którą umówiłam się na tak zwaną nagłą pierwszą pomoc. Mamy dzieci o podobnych temperamentach, targają nami podobne emocje. Możemy sobie powiedzieć szczerze o wszystkich uczuciach, które przewalają się przez głowę. Tworzymy dla siebie bezpieczną przestrzeń, w której nie ma niewłaściwych słów i uczuć. Jest miejsce na wszystko. Kiedy już wrzucimy sobie wzajemnie to, co doprowadza nas do szewskiej pasji, okazuje się, że mamy w sobie jeszcze przestrzeń, żeby pomieścić emocje dziecka (o tym też pisze Cohen).


Praca z nastawieniem

Gdy porozmyślam o swoim nastawieniu wobec dzieci jeszcze zanim wejdę z nimi w kontakt, mam większą szansę na przypomnienie sobie, co jest dla mnie ważne w relacji z nimi. Czasami jestem tak zakotwiczona w swoich sprawach, że każde ich najmniejsze jęknięcie, wywołuje we mnie frustrację. Kiedy tylko pozwolę sobie opracować w głowie wyobrażenie wspólnego popołudnia, jest mi lepiej. Myślę wtedy o tym, że chcę być obecna ciałem i duchem, pragnę zaangażować się w jakąś aktywność, posłuchać każdego z nich, poprzytulać. Wtedy uaktywniam w sobie cały zasób pozytywnych rodzicielskich uczuć, myśli i postaw, która nadają pozytywny bieg moim reakcjom. Nie mam wpływu na to, czy dzieci będą więcej lub mniej krzyczeć lub płakać, ale mam zdecydowanie więcej przestrzeni dla nich.



piątek, 12 stycznia 2018

Jak sobie radzić z własną złością?

Jak sobie radzić z własną złością?


Złość to taka emocja, która często mi towarzyszyła. Jednak im dłużej byłyśmy razem, tym mniej chciałam ją widzieć pod taką postacią: destrukcyjna i przemocowa strona złości nie odpowiadała mi, przynosiła wyrzuty sumienia, smutek i rozczarowanie. Im więcej czytałam, szukałam informacji na ten temat, tym więcej czasu spędzałam na jego analizie zarówno pod kątem źródeł naukowych, jak i własnych doświadczeń.

Trudności to taka materia, która zmienia się od samych poszukiwań. Nagle pojawia się nowa perspektywa, rysuje nowa możliwość i okazuje się, że temat pozornie niezmienialny, jest gotowy przyjąć zmianę. Widzę, że upływający czas zmienia moje spojrzenie na złość. Praca z nią i nad nią powoduje, że częściej niż kiedyś znajduję w sobie przestrzeń na odkrycie spokoju, który pozwala mi wejść w relację z dzieckiem i jego złością.

Powiesz: okej, łatwo mówić, "praca nad złością", ale od czego zacząć? Ja zaczęłam od tego, że przyjęłam za podstawę mojego dalszego działania zdanie: "moja złość to mój wybór". Myślałam o tym intensywnie, rozkładałam na czynniki pierwsze, składałam z powrotem, obracałam w myślach, przekręcałam i analizowałam. Tak wiele razy to powtórzyłam, że w końcu stało się to moją częścią. Od tamtej pory mogłam budować swoją zmianę na tym fundamencie.

Skoro złość jest moim wyborem, to ja wybieram, że jej nie chcę. Chcę inaczej obniżać napięcie, które we mnie rośnie. Chcę mieć kontrolę nad sobą. Nie chcę obarczać dziecka swoimi emocjami, bo ono dopiero uczy się radzić sobie z własnymi. Kiedy widzi, że ja radzę sobie z moimi, może pomyśleć, że i ono się nauczy.

Czytając o tym, jak działa mózg, zainteresowały mnie fragmenty dotyczące płatów skroniowych, w których znajdują się ośrodki odpowiedzialne za pamięć, odczuwanie muzyki i równowagę emocjonalną. Już dawno zauważyłam, że słuchanie muzyki działa na mnie zbawiennie - stosowałam to głównie w momentach dużego stresu. Daniel G. Amen, autor książki Zmień swój mózg, zmień swoje życie pisze o tym, w jaki sposób wokalizacje mogą wspomóc w odzyskaniu równowagi emocjonalnej. To moje najnowsze odkrycie! W momencie w którym czuję, że narasta we mnie napięcie, a empatia odchodzi w dal, resztkami sił, staram się utrzymać poczucie kontroli i zaczynam wokalizować do siebie. To jest efekt WOW! To na prawdę na mnie działa. Intonowanie "om", "am", "aa" lub "ej" powodują,  że mój oddech staje się regularny i to również wpływa na spadek napięcia.

Jak za dotknięciem magicznej różdżki przypominam sobie, że ten mały człowiek obok mnie nie ma jeszcze takich kompetencji i jest bardziej bezradny wobec własnych emocji niż ja. Stoi obok i potrzebuje mojego mądrego wsparcia, okraszonego empatią, uważnością i obecnością. Nie wspieram go, zamieniając się w ciskającego piorunami potwora. Buduję relację, kiedy przypominam sobie, że moje dziecko jest poddawane ciągłym zmianom rozwojowym, nosi w sobie wiele potrzeb, ma własne dążenia i chęci, przeżywa trudności. Ta racjonalizacja w połączeniu z intonowaniem jest dla mnie lekiem na narastającą złość. Dodaje mi przy okazji poczucia kompetencji. Czuję, że to ja prowadzę swoje życie. To ode mnie zależy, co się zdarzy.

A Ty? Jaką masz receptę na swoją złość?

środa, 10 stycznia 2018

Jak wspierać rozwój emocjonalny dziecka?

A gdyby tak napisać krótką instrukcję, co robić, by wspierać rozwój emocjonalny dziecka?

1. Bądź obok wyposażony w uważność i akceptację.

2. Uporaj się ze swoimi emocjami i myślami w stosunku do emocji dziecka. Znajdź w sobie przestrzeń. Wtedy jesteś gotowy na spotkanie z emocjami dziecka. Jak to zrobić? O tym osobny post niebawem.

3. Zauważ emocje dziecka. Nazwij je.

4. Zaproponuj fizyczną bliskość: przytulenie, potrzymanie za rękę, wspólne poleżenie.

5. Wspomóż w odzyskaniu równowagi czyli wyjściu z prawopółkulowego wzburzenia.

6. Zintegruj poziomo i pionowo: opowiedz, co widziałaś/widziałeś u swojego dziecka. Nazwij szerzej i głębiej emocje, dostrzeż potrzeby. Brak ich spełnienia doprowadziło do pojawienia się tych emocji.

7. Znormalizuj pojawienie się emocji. Przecież każdy z nas je przeżywa. Opowiedz, o tym, że też czujesz smutek/złość/strach.

8. Zapytaj czy Twoje dziecko ma pomysł jak możesz mu pomóc przechodzić przez takie emocjonalne tornado. Wspólnie pochylcie się nad rozwiązaniami. Zastanówcie się, które z pomysłów, mogą okazać się trafione.

Rozumiem, że dzieci bywają w różnym wieku i momencie rozwojowym. Natomiast ta krótka instrukcja jest uniwersalna. Nawet malucha możesz zapytać jak mu pomóc i zaproponować np. przytulenie.

Powodzenia!
Copyright © 2016 Blisko rodziców , Blogger