Dużo ostatnio pojawiło się tekstów o potrzebach rodziców. Nawet mój ostatni wpis już nawiązywał do tego ważnego tematu.
Tak, rodzice też mają potrzeby. O tym, że dzieci mają potrzeby pamiętamy zawsze. O własnych rzadziej. A potrzeba, szczególnie niezaspokojona, to taka mała kula śnieżna, która się toczy i toczy i toczy i nagle ma wielkość słonia afrykańskiego i ciężko jej nie zauważyć. Równie ciężko jej nie usłyszeć. Ona krzyczy słowami sfrustrowanego rodzica. Domaga się spełnienia w stanowczy sposób. Gniecie i masakruje wtedy potrzeby innych, sprawia, że z ust wychodzą słowa dalekie od empatycznych. Dzieje się tak za każdym razem, kiedy nie usłyszysz małej potrzeby, nawet w stadium mini-potrzeby.
Jak to jest, że całość uważności, jaką potrafimy wygenerować, zużywamy na towarzyszenie dzieciom, ewentualnie pracę nad własnymi emocjami, by nie krzywdzić nimi dzieci. Często ta mała potrzeba to kilka minut dla siebie (kilka stron książki, posiłek zjedzony w spokoju, ciepła kawa z miłym widokiem). Dbając o siebie codziennie, dbamy o naszą rodzinę. Cała idea rodzicielstwa bliskości, w tym jej twórcy, podkreślają jednakową wagę każdego z członków rodziny. Tu nie ma miejsca na ważnych i mniej ważnych. W takich chwilach rozumiem, co mają na myśli ci, którzy lansują tezę, że współcześni rodzice są dzieciocentryczni. Zapominają o sobie i swoich potrzebach, chęciach, marzeniach, przyjemnościach (!).
Jasne dla każdego rodzica jest to, że wraz z pojawieniem się dzieci, następuje przemeblowanie życia. Z niektórych aktywności rezygnujemy na rzecz innych. Źle się jednak dzieje, kiedy rezygnujemy ze wszystkiego i nie wprowadzamy nic w zamian. Prędzej czy później przyjdzie poczucie braku wolności, zmęczenie, rozczarowanie, które wspólnie przerodzą się w frustrację. A to w prostej linii infekuje relacje. Chyba, że potrafimy w porę zauważyć ten stan i wprowadzić zmiany.
Istnieją takie aktywności, które potrafią dawać ludziom szybki reset i ładują akumulatory na kolejne dni. Dla jednych to będzie wspomniana książka, dla innych wieczorne wyjście ze znajomymi, a dla jeszcze innych ( w tym od niedawna i dla mnie) bieganie. Nieważne jest, w jaki sposób spełnisz potrzebę zadbania o siebie - najważniejsze, by być w tym konsekwentnym. Tylko wtedy unikamy efektu kuli śniegowej..
Tak, rodzice też mają potrzeby. O tym, że dzieci mają potrzeby pamiętamy zawsze. O własnych rzadziej. A potrzeba, szczególnie niezaspokojona, to taka mała kula śnieżna, która się toczy i toczy i toczy i nagle ma wielkość słonia afrykańskiego i ciężko jej nie zauważyć. Równie ciężko jej nie usłyszeć. Ona krzyczy słowami sfrustrowanego rodzica. Domaga się spełnienia w stanowczy sposób. Gniecie i masakruje wtedy potrzeby innych, sprawia, że z ust wychodzą słowa dalekie od empatycznych. Dzieje się tak za każdym razem, kiedy nie usłyszysz małej potrzeby, nawet w stadium mini-potrzeby.
Jak to jest, że całość uważności, jaką potrafimy wygenerować, zużywamy na towarzyszenie dzieciom, ewentualnie pracę nad własnymi emocjami, by nie krzywdzić nimi dzieci. Często ta mała potrzeba to kilka minut dla siebie (kilka stron książki, posiłek zjedzony w spokoju, ciepła kawa z miłym widokiem). Dbając o siebie codziennie, dbamy o naszą rodzinę. Cała idea rodzicielstwa bliskości, w tym jej twórcy, podkreślają jednakową wagę każdego z członków rodziny. Tu nie ma miejsca na ważnych i mniej ważnych. W takich chwilach rozumiem, co mają na myśli ci, którzy lansują tezę, że współcześni rodzice są dzieciocentryczni. Zapominają o sobie i swoich potrzebach, chęciach, marzeniach, przyjemnościach (!).
Jasne dla każdego rodzica jest to, że wraz z pojawieniem się dzieci, następuje przemeblowanie życia. Z niektórych aktywności rezygnujemy na rzecz innych. Źle się jednak dzieje, kiedy rezygnujemy ze wszystkiego i nie wprowadzamy nic w zamian. Prędzej czy później przyjdzie poczucie braku wolności, zmęczenie, rozczarowanie, które wspólnie przerodzą się w frustrację. A to w prostej linii infekuje relacje. Chyba, że potrafimy w porę zauważyć ten stan i wprowadzić zmiany.
Istnieją takie aktywności, które potrafią dawać ludziom szybki reset i ładują akumulatory na kolejne dni. Dla jednych to będzie wspomniana książka, dla innych wieczorne wyjście ze znajomymi, a dla jeszcze innych ( w tym od niedawna i dla mnie) bieganie. Nieważne jest, w jaki sposób spełnisz potrzebę zadbania o siebie - najważniejsze, by być w tym konsekwentnym. Tylko wtedy unikamy efektu kuli śniegowej..