![Współdziałanie i posłuszeństwo - co wybierasz?](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk-9DzodQw3lSiQZWxZfl6-n1PL4BBGBzHKlMfqWoH9F_vzNLNTAjTWAaP8bcGIl8Xu7YYVuzlzLQznAu_qCXgzhhM4pc3-PhZlwf9BV40wl3tQce7rZ4Ekp4l8Erut2lnclvKDTG48BY9/s320/2.jpg)
Rozmyślając na temat systemu kar i nagród, prawie każdy zgadza się z naukowymi dowodami, które jasno pokazują, że taka metoda wychowawcza nie przynosi dziecku korzyści. Nie znam rodzica, który chciałby obniżyć poczucie wartości własnego dziecka albo, co gorsza, doprowadzić do jego uległości w przyszłości. Kiedy jednak przychodzi do wdrożenia w życie poznanych zasad, uruchamiają się w naszych głowach automatyzmy z dzieciństwa. Ten autopilot często wywołuje stwierdzenia:
"nie będzie mną rządzić dziecko"
"przecież każdy ma jakieś zasady"
"musi robić to, co mu mówię, szczególnie kiedy się spieszę"
Autopilot ma to do siebie, że prowadzi nas utartą ścieżką. Nie zawsze jest ona zgodna z tym, co chcielibyśmy dla naszych dzieci. Tylko dogłębne przemyślenie wielu sytuacji, odegranie ich w głowie, nabycie nowych narzędzi może pozwolić nam porzucić stare schematy i wprowadzić zmianę. Czasem potrzeba tygodni, miesięcy, by coś zmienić. Praca własna z emocjami, uczuciami, myślami, które nam towarzyszą w relacji z dziećmi wymaga czasu, zasobów i wsparcia. Kiedy jednak przynosi efekty, nadarza się okazja, by porzucić żądzę posłuszeństwa na rzecz dążenia do współdziałania.
Co składa się na takie narzędzia współdziałania? Podstawowe elementy tego procesu to:
1. Intencja rodzica
Alfie Kohn namawia do zmiany percepcji z: "co mam zrobić, żeby moje dziecko robiło to, co mu każę?" na "czego potrzebuje moje dziecko i jak mam wyjść naprzeciw jego oczekiwaniom?"
Ja, ze swej strony, namawiam do rozważenia również własnej potrzeby oraz jej źródeł. Chęć wpływania na dziecko wynika z wielu różnych obszarów (potrzeba poczucia kontroli, lęk o dziecko, troska).
Takie działanie pokaże dziecku szacunek wobec jego istnienia. Nie zawsze możemy spełnić potrzebę dziecka, jednak samo zauważenie jej, jest jednocześnie jej uszanowaniem.
2. Świadomość rodzica
Pisząc "świadomość", mam na myśli wiedzę rodzica o rozwoju psychofizycznym jego dziecka, o tym jak przebiegają fazy rozwojowe i co jest ich siłą napędową. To świadomość tego, że dwulatek będzie za wszelką cenę dążył do autonomii, a czterolatek będzie hiperruchliwy.
Mam również na myśli mechanizmy, które w sobie nosimy - automatyzmy, które często w naszych reakcjach są szybsze od nas samych: słowa, które nosimy w sobie, a nie są nasze; ton głosu, który znamy z dzieciństwa, a chcielibyśmy, by ucichł. Okazja, by przyjrzeć się swoim doświadczeniom z dzieciństwa, nadarza się codziennie. Każda interakcja z własnym dzieckiem odkopuje w nas uczucia z dzieciństwa. Już samo rozpoczęcie myślenia o tym bywa uwalniające, powoduje zmianę, odkleja nas od naszych doświadczeń, zwraca sprawczość. Mamy wtedy szansę na decyzję, czy chcemy pójść za doświadczeniami z dzieciństwa, czy napisać swój własny rozdział rodzicielstwa.
3. Porozumienie bez przemocy
To taki sposób komunikacji, który buduje się na świadomości siebie (rozpoznaniu potrzeb, uczuć), jasnej, wolnej od ocen obserwacji, wyrażeniu wykonalnych próśb. Autorki książki "Szanujący rodzice, szanujące dzieci. Jak zmienić rodzinne konflikty we współdziałanie?" prezentują dwie możliwości, które oferuje porozumienie bez przemocy: "wypowiadam tak szczerze jak potrafię swoje: obserwacje, uczucia, potrzeby i prośby" lub "staram się wyrazić moje przypuszczenia na temat: twoich obserwacji, uczuć, potrzeb i próśb". W pierwszym przypadku "mówię o tym, co widzę i słyszę, potem o tym, co czuję, czego potrzebuję i proszę o to, co, ja sądzę, że zaspokoi moje potrzeby". W drugim natomiast: "Domyślam się, co widzisz i słyszysz, domyślam się Twoich uczuć, próbuję odgadnąć Twoje potrzeby i to, co mogłoby je zaspokoić".
Pierwszym krokiem według autorek jest uważna obserwacja. Taka, która nie zawiera oceny ani interpretacji. Podczas moich warsztatów nazywam to metodą 'stop klatki' - opisz co widzisz, słyszysz, co zapamiętujesz.
Drugi krok to wyrażenie uczuć i potrzeb. To największy budulec więzi międzyludzkich. Opisanie uczuć może pomóc w dotarciu do potrzeb. Każda z nich, zaspokojona bądź niezaspokojona, jest źródłem emocji. Jeśli potrzeby są nasycone, rodzą się miłe uczucia. Gdy potrzeby nie są zaspakajane, pojawiają się emocje związane z frustracją i niedoborem. To nie ludzie wywołują emocje - to niespełnione potrzeby są ich powodem. Kiedy się złoszczę, robię to w wyniku niespełnionej potrzeby. Drugi człowiek nie jest źródłem moich emocji. Ten mechanizm to: "Czuję..., bo potrzebuję..."
Kolejny etap to wykonalne prośby. Wykonalny znaczy konkretny, możliwy do zrobienia w określonym czasie. Im konkretniej sprecyzujemy prośbę, tym lepiej nasza potrzeba zostanie zaspokojona. Autorki "Szanujący rodzice, szanujące dzieci" pokazują obrazowy przykład wykonalnej i niewykonalnej prośby:
"Będziesz pamiętać o myciu rąk przed jedzeniem?"
"Zastanów się teraz przez chwilę ze mną, co mogłoby pomóc Ci pamiętać o myciu rąk przed jedzeniem".
Empatyczne słuchanie to kolejny etap. Rosenberg mówi, że "empatia to zrozumienie połączone z szacunkiem dla tego, czego doświadczają inni." Skupienie na tym, co czuje i czego doświadcza druga osoba w relacji, wymaga chwilowego zawieszenia własnych odczuć. Pozwala to porzucić ocenianie, dawanie rad i moralizowanie. Zofia Żuczkowska mówi, że "taki kontakt może zaoferować dorosły, który przyjmuje emocjonalne reakcje dziecka jako ekspresje jego niezaspokojonych potrzeb, a nie przejaw "złego zachowania: czy "dysfunkcji"."
Przyjrzenie się powyższym elementom, uważne ich przemyślenie, może okazać się pomocne w zmianie patrzenia na funkcjonowanie z dzieckiem. Refleksja nad potrzebami dziecka, uczuciami i wspólnym życiem mogą pomóc wyznaczyć nową drogę, która doprowadzi do współdziałania. Można wciąż ustalać wspólne zasady, dążyć do ich przestrzegania, a przy tym szanować wzajemne potrzeby.